„To ja, twoja wnuczka!”

twojacena.pl 1 tydzień temu

Po ciebie przyszła mama, zbieraj się.

Mawia się, iż każde dziecko w domu dziecka marzy o tych słowach. Ale Kinga drgnęła, jakby dostała policzek.

No już, zbieraj się, czemu siedzisz?

Helena Wojciechowska patrzyła na nią, nie rozumiejąc, dlaczego dziewczynka w ogóle się nie cieszy. W końcu życie w domu dziecka to nie bułka z masłem. Wielu uciekało stąd choćby na ulicę. A Kingę odsyłają do własnego domu, a ona jest niezadowolona.

Nie chcę odparła, odwracając się do okna. Jej przyjaciółka Zosia spojrzała na nią ukradkiem, ale nic nie powiedziała. Też nie rozumiała takiej reakcji. Sama z euforią wróciłaby do domu, gdyby tylko ktoś na nią tam czekał.

Kinga, no co z tobą? zapytała Helena Wojciechowska. Tam mama na ciebie czeka.

Nie chcę jej widzieć. I nie chcę do niej wracać.

Inne dziewczynki też słuchały tej rozmowy z zainteresowaniem, więc Helena uznała, iż nie powinny tego słyszeć.

Chodź ze mną.

Wychowawczyni zaprowadziła Kingę do jednego z gabinetów i spojrzała na nią ze współczuciem.

Twoja mama, oczywiście, popełniła wiele błędów. Ale widocznie próbuje się zmienić. Nie bez powodu pozwolono cię jej zabrać.

Myśli pani, iż to pierwszy raz? Kinga prychnęła i pokręciła głową. Jestem w domu dziecka już drugi raz. Kiedy zabrali mnie pierwszy raz, mama udawała, iż się poprawiła. Schowała butelki, posprzątała, kupiła trochę jedzenia, znalazła pracę. A gdy przyszła kontrola, wszystko wyglądało całkiem przyjemnie. A potem mnie odesłali, a mama znów się rozluźniła. Jestem jej potrzebna tylko po to, żeby dostawała zasiłki.

Kinga, ale ja nie mam na to wpływu. W domu jednak musi być lepiej przekonywała Helena.

Lepiej?! A wie pani, co to znaczy głodować? Albo iść do szkoły w podartych butach, kiedy na dworze minus dwadzieścia? Albo chować się w pokoju i modlić, żeby mamusi koledzy po drinku do mnie nie weszli? Dlaczego w końcu nie odejmą jej praw rodzicielskich?!

W oczach Kingi zabłysły łzy. Tak, nie lubiła domu dziecka, ale tu wiedziała, iż nakarmią ją i ubiorą. I iż jest, przynajmniej względnie, bezpieczna. A w domu wszystko było inaczej.

Nic nie mogę dla ciebie zrobić westchnęła wychowawczyni.

Szkoda jej było Kingi. Dziewczyna była bystra, inteligentna, co w domu dziecka było rzadkością. Może i jej matka była kiedyś ciekawą osobą, zanim się nie rozpiła. Mimo iż Helena pracowała tu już siedem lat, po raz pierwszy spotkała dziecko, które nie chciało wracać do domu.

A czy mogę żyć sama? zapytała Kinga. Poszłabym do pracy, wynajęłabym pokój.

Dopiero gdy skończysz osiemnaście lat pokręciła głową Helena.

Mam prawie szesnaście! Jestem już dorosła!

Helena też uważała, iż Kinga jak na swój wiek jest zbyt dojrzała. Ale nic nie mogła zrobić.

Niestety, musisz być pod opieką prawdziwego dorosłego. Może jest ktoś, kto mógłby tę opiekę przejąć? zapytała. I wystąpić o odebranie praw twojej mamie.

Nie mam nikogo Dopóki żyła babcia, było jeszcze jakoś, ale teraz zupełnie nie do zniesienia.

A twój ojciec?

Też się rozpił Nie żyje.

Kinga powiedziała to tak spokojnie, jakby to była norma. A w jej przypadku tak właśnie było.

A on nie miał rodziny?

Kinga zamyśliła się.

Chyba żyła jego matka, ale jej nie znam. Nie utrzymywała kontaktu z synem. I rozumiem ją prychnęła. Też bym z nim nie rozmawiała.

Posłuchaj Helena pochyliła się do przodu. Spróbuj jeszcze trochę pomieszkać z mamą, a ja postaram się dowiedzieć czegoś o twojej babci. Zgoda?

Kinga skinęła głową. Co innego jej pozostawało?

Oczywiście, mama odegrała całe przedstawienie. Rzuciła się na córkę z płaczem, przepraszała, ściskała ją.

Ale Kinga nie reagowała. Wiedziała, iż gdy tylko wrócą do domu, matka znów się zmieni.

I tak się stało. Pierwszego dnia jeszcze się trzymała, ale drugiego wróciła ze sklepu z alkoholem.

Wszystko wróciło do normy. Mama piła, straciła pracę. Kinga znów żyła w piekle.

Gdy kilka miesięcy później do jej pokoju w nocy wpadł pijany mężczyzna, a Kinga z trudem go wyrzuciła, stwierdziła, iż ma dość.

Na szczęście Helena dała jej swój numer telefonu. Kinga do niej zadzwoniła. Powiedziała, iż albo idzie na ulicę, albo wraca do domu dziecka.

Znalazłam twoją babcię powiedziała kobieta. Spróbuję z nią porozmawiać. Jeszcze nie jest w takim wieku, jeżeli się zgodzi i warunki pozwolą, może przejąć opiekę.

Kinga uparła się, żeby jechać z nią. Choć nie znała babci, miała nadzieję, iż ta jej nie odtrąci. Wystarczyłoby jej tylko przeczekać parę lat, aż będzie wolna.

Drzwi otworzyła kobieta około sześćdziesiątki. Elegancka, postawna.

Czego państwo sobie życzą? zapytała.

Antonina Nowak? upewniła się była wychowawczyni Kingi.

Tak, to ja.

Jestem twoją wnuczką wtrąciła dziewczyna. Po co owijać w bawełnę?

Co?

Jestem córką twojego syna.

Rozumiem. I czym mogę ci pomóc? Antonina zachowała zimną krew.

Możemy porozmawiać? Helena nie dała Kindze znów się odezwać.

Dobrze. Ale krótko. Muszę się zbierać do pracy.

Antonina nalała im herbaty. Czasem spoglądała na Kingę, jak na kosmitę. Ale sama nic nie mówiła.

Tymczasem Helena opisała całą sytuację.

Rozumie pani, twoją wnuczkę pewnie znów zabiorą do domu dziecka. Ale pani może przejąć opiekę.

A po co mi to? zapytała Antonina.

No Helena się zmieszała. To przecież twoja wnuczka.

Nie znam jej. I, szczerze mówiąc, nie palę się do tego. Mój syn niegdyś napsuł mi krwi. Chciałabym zapomnieć o wszystkim, co z nim związane.

Proszę zrozumieć, Kinga żyje w strasznych warunkach, mogłaby pani

Dziewczyna przerwała wychowawczyni.

Antonino Nowak, nie znamy się. I, szczerze, też nie mam ochoty się poznawać. Uwierz mi, też chciałabym wym

Idź do oryginalnego materiału