*Zapiski z mojego życia*
Dzisiaj znów przypomniałem sobie tamten dzień, kiedy usłyszałem: Twoja mama po ciebie przyszła, pakuj się. Mówią, iż każde dziecko w domu dziecka marzy o tych słowach. Ale Weronika drgnęła, jakby dostała policzek.
No rusz się, co się gapisz? Ewa Tomaszewska patrzyła na nią, nie rozumiejąc, dlaczego dziewczyna nie cieszy się choćby odrobinę. Życie w placówce to przecież nie bułka z masłem. Wielu uciekało stąd na ulicę. A tu Weronikę oddają do własnego domu, a ona wcale nie jest zadowolona.
Nie chcę odwróciła się do okna. Jej przyjaciółka Kasia spojrzała na nią ukradkiem, ale nic nie powiedziała. Też nie rozumiała tej reakcji. Sama chętnie wróciłaby do rodziny, gdyby tylko ktoś na nią czekał.
Weronika, co z tobą? spytała Ewa Tomaszewska. Tam mama cię wygląda.
Nie chcę jej widzieć. Nie wrócę do niej.
Inne dziewczyny też słuchały tej rozmowy z zainteresowaniem, więc Ewa uznała, iż to nie temat dla obcych uszu.
Chodź ze mną.
Zaprowadziła Weronikę do gabinetu i spojrzała na nią ze współczuciem.
Twoja mama popełniła wiele błędów, to prawda. Ale stara się to naprawić. Inaczej nie pozwolono by jej zabrać cię z powrotem.
Myśli pani, iż to pierwszy raz? Weronika prychnęła. To już mój drugi pobyt w domu dziecka. Kiedy zabrała mnie pierwszy raz, udawała, iż się zmieniła. Schowała butelki, posprzątała, kupiła jedzenie, znalazła pracę. Gdy przyszła kontrola, wszystko wyglądało przyzwoicie. A potem, gdy mnie oddała, znów wróciła do starego. Jestem jej potrzebna tylko dla zasiłków.
Nie mogę na to nic poradzić. Ale w domu zawsze lepiej próbowała ją przekonać Ewa.
Lepiej?! Wie pani, co to znaczy głodować? Albo iść do szkoły w podartych butach, gdy na dworze minus dwadzieścia? Albo chować się w pokoju i modlić, żeby pijani znajomi mamy do ciebie nie weszli? Dlaczego w końcu nie odejmą jej praw rodzicielskich?!
W oczach Weroniki pojawiły się łzy. Tak, nie lubiła domu dziecka, ale tu wiedziała, iż będzie miała co jeść i w co się ubrać. I iż jest względnie bezpieczna. W domu nie.
Nic nie mogę zrobić westchnęła wychowawczyni.
Szkoda jej było Weroniki. Dziewczyna była bystra, inteligentna, co w placówce rzadkość. Może i jej matka była kiedyś ciekawą osobą, zanim się rozpiła. Mimo siedmiu lat pracy w domu dziecka, Ewa po raz pierwszy spotkała dziecko, które nie chciało wracać do rodziny.
A mogłabym sama mieszkać? spytała Weronika. Znalazłabym pracę, wynajęła pokój.
Dopiero jak skończysz osiemnaście lat.
Mam prawie szesnaście! Jestem dorosła!
Ewa też myślała, iż Weronika jest nad wiek dojrzała. Ale nic nie mogła zrobić.
Musisz być pod opieką dorosłego. Może jest ktoś, kto mógłby cię wziąć? spytała. I wystąpić o odebranie praw twojej mamie.
Nie mam nikogo Dopóki żyła babcia, było jeszcze jakoś, teraz jest nie do wytrzymania.
A ojciec?
Też się rozpił. Nie żyje.
Powiedziała to tak spokojnie, jakby to była norma. W jej przypadku była.
Ma krewnych?
Weronika zamyśliła się.
Chyba żyje jego matka, ale jej nie znam. Nie utrzymywała z nim kontaktu. I rozumiem ją prychnęła. Też bym nie chciała.
Posłuchaj Ewa pochyliła się do przodu spróbuj pobyć z mamą, a ja poszukam twojej babci. Zgoda?
Weronika skinęła głową. Co innego jej zostało?
Oczywiście, matka urządziła przedstawienie. Rzuciła się na córkę z płaczem, błagała o przebaczenie, ściskała ją.
Ale Weronika nie reagowała. Wiedziała, iż gdy tylko wrócą do domu, matka znów się zmieni.
I tak się stało. Pierwszego dnia jeszcze się powstrzymywała, drugiego wróciła ze sklepu z alkoholem.
Wszystko wróciło do normy. Matka piła, straciła pracę. Weronika znów żyła w piekle.
Gdy pewnej nocy do jej pokoju wtoczył się pijany mężczyzna, a ona ledwo go wyrzuciła, stwierdziła, iż ma dość.
Na szczęście Ewa dała jej swój numer. Zadzwoniła i powiedziała, iż albo idzie na ulicę, albo wraca do placówki.
Znalazłam twoją babcię oznajmiła Ewa. Spróbuję z nią porozmawiać. jeżeli się zgodzi i spełni warunki, dostanie nad tobą opiekę.
Weronika uparła się, by jechać razem. Choć nie znała babci, liczyła, iż ta jej nie odtrąci. Wystarczyłyby dwa lata, a potem byłaby wolna.
Drzwi otworzyła kobieta około sześćdziesiątki. Elegancka, postawna.
Czego panie chcą?
Antonina Nowak? upewniła się Ewa.
Tak, to ja.
Jestem twoją wnuczką wtrąciła Weronika. Po co owijać w bawełnę?
Co?
Córka twojego syna.
Rozumiem. I w czym mogę pomóc? Antonina zachowała zimną krew.
Możemy porozmawiać? Ewa nie dała Weronice znów się wtrącić.
Dobrze. Ale krótko. Muszę szykować się do pracy.
Antonina nalała im herbaty. Czasem spoglądała na Weronikę jak na przybysz
















