**14 maja**
Po męczącym dniu pracy Kamila marzyła tylko o jednym: kolacji z mężem, gorącej kąpieli i głębokim śnie. Dzień był wyjątkowo ciężki — pełen raportów, telefonów i nerwowej bieganiny. Zaparkowała na podwórku, odruchowo naciskając przycisk alarmu, i ruszyła w stronę klatki. Gdy sięgała do torebki po klucze, usłyszała za sobą niepewne kroki. Odwróciła się i zobaczyła chudą dziewczynę, może osiemnastoletnią. W ramionach trzymała owinięte w kocyk niemowlę.
— Przepraszam… pani jest Kamila? Żona Marcina? — zapytała nieznajoma cichym, drżącym głosem.
— Tak — odparła Kamila, czując narastający niepokój. — Coś się stało?
— Nazywam się Ania… Przykro mi, iż tak po prostu… Ale… to syn Marcina. Ma na imię Tymek. Nie wiem, co robić… Pracowałam jako kurierka, tamtego dnia przywiozłam paczkę dla pani męża. Właśnie rzucił mnie chłopak, byłam w rozsypce… Płakałam w pracy. Marcin próbował mnie pocieszyć…
— Widzę, iż *bardzo* skutecznie — syknęła Kamila. — I czego teraz ode mnie chcecie?
— Nie mam gdzie mieszkać. Ani pomocy. Już nie daję rady. Proszę, zabierzcie go. To jego syn…
— Nie ma mowy! Urodziłaś — to teraz się nim zajmij! Co ja mam z tym wspólnego? — warknęła i odeszła, waląc drzwiami.
Ale wewnątrz wszystko w niej kipiało. Choć udawała obojętność, myśl o zdradzie męża i dziecku nie dawała spokoju. Gdy Marcin wrócił wieczorem, od razu rzuciła:
— Spałeś z Anią?
Spuścił wzrok, nie kłamał, nie szukał wymówek. Cicho przyznał:
— Tak… To był jednorazowy błąd… Byłem wtedy zupełnie sam… Żałuję tego każdego dnia…
Nie zdążyli dogadać, gdy zadzwonił dzwonek. Marcin wrócił z dzieckiem na rękach. Na kocyku leżała kartka: *„To Tymek. Proszę, zaopiekujcie się nim…”*
Stał jak ogłuszony, jakby ktoś wyrwał mu grunt spod nóg. Kamila wzięła chłopca, spojrzała w jego maleńką, przestraszoną twarz — i powiedziała:
— Biegnij do apteki. Kup wszystko: butelki, pieluchy, mleko. Szybko.
Tak Tymek został z nimi. Mijali dni, potem tygodnie. Marcin nie był gotowy na ojcostwo, zwłaszcza z wątpliwościami. Jego rodzice odmówili uznania wnuka, nazywając Anię „uliczną dziwką”. Pod ich presją zrobił test DNA. Wynik był szokujący: Marcin nie był ojcem.
Wrócił do domu i oznajmił:
— Musimy oddać go do domu dziecka. To nie mój problem.
Ale Kamila już podjęła decyzję:
— On jest *mój*. jeżeli chcesz, zostajesz. jeżeli nie — drzwi są otwarte. Ale go nie oddam. Bóg nie dał nam własnych dzieci, więc przysłał tego — nie bez powodu.
Marcin odszedł. Wniósł o rozwód. Kamila została sama, ale nie załamała się. Z Tymkiem pomagała niania, w trudne dni — sąsiedzi. Dawała radę. Aż pewnego dnia chłopcu zrobiło się strasznie źle — gorączka ponad 40, drgawki… Jej świat rozpadł się w sekundę. gwałtownie wezwali karetkę. Diagnoza: zapalenie płuc, pilna hospitalizacja. Dni w szpitalu, kroplówki, noce bez snu.
Tam, między szpitalnymi ścianami, pojawił się doktor — młody, troskliwy, spokojny. Miał na imię Krzysztof. Opiekował się Tymkiem, a niedługo zaczął okazywać sympatię Kamilie. Pewnego dnia wspomniał o Ani — podobno pytała o dziecko.
Kamila poprosiła:
— jeżeli jeszcze przyjdzie, przyprowadź ją do mnie. Chcę z nią porozmawiać.
Po dwóch dniach Ania stanęła w drzwiach. Rozmowa była długa i szczera. Wyjaśniła, iż odkryła prawdę — dziecko nie jest Marcina, ale tamtego chłopaka, który ją porzucił. Gdy zrozumiała, było za późno. Była zrozpaczona, nie widziała wyjścia. Marcin był jedynym, który ją wtedy wysłuchał, nie oceniał. Popełniła głupstwo…
Kamila nie krzyczała, nie oskarżała. Tylko słuchała. I nagle zrozumiała, iż nie potrafi się gniewać. Dawno temu, młoda, też usunęła ciążę. Może teraz los dał jej szansę — szansę, by uratować czyjeś życie.
— Wyprowadź się do mnie — powiedziała cicho. — Zacznij od nowa. Będziesz się uczyć. Razem damy radę.
Ania rozpłakała się. Potem poszła na studia, poznała porządnego mężczyznę, wyszła za mąż. Zabrali Tymka. A Kamila? Kamila też odnalazła szczęście. Krzysztof nie odszedł. Oświadczył się. Teraz czekają na własne dziecko.
Marcin próbował wrócić. Jego drugi związek się rozpadł. Ale było już za późno.
Dobro czasem wraca nie od razu. Ale wraca. Trzeba tylko umieć wybaczyć. I słuchać serca.