“Trasoumilacze” to letnia kampania edukacyjna, w której OTOMOTO razem z Natalią Kukulską zachęcają rodziców do aktywnego spędzania czasu z dziećmi podczas wakacyjnych podróży samochodem i cyfrowego detoksu. Tylko co to znaczy “aktywnie”? Najkrócej mówiąc: bez pomocy urządzeń elektronicznych.
W trasę bez tabletu? Warto podjąć to wyzwanie
Nie ma co owijać w bawełnę: wielu z nas zdarzyło się traktować telefon czy tablet jako urządzeń doraźnej pierwszej pomocy w kryzysowych sytuacjach. Kiedy naszym głównym zadaniem jest bezpieczne dowiezienie gromadki rozbrykanych maluchów na miejsce, pójście na pewne kompromisy wydaje się koniecznością. Cisza, spokój i możliwość koncentracji na drodze kosztem kilku “tabletogodzin”? To niewygórowana cena.
Koszty zaczynają jednak rosnąć kiedy po pomoc do elektronicznej niani zwracany się zbyt często, a telefon automatycznie ląduje w dziecięcych łapkach, kiedy tylko zatrzasną się drzwi samochodu. Dlaczego nadużywanie technologii przez najmłodszych może okazać się zgubne?
Argumenty można mnożyć i to, w zależności od upodobań, według bardziej lub mniej, sensacyjnego klucza. W sieci z łatwością znajdziemy alarmistyczne nagłówki typu: “Smartfon może trwale uszkodzić mózg dziecka”, jak również nieco bardziej wyważone, ale wciąż niepokojące: “Smartfony zmieniają dzieci”.
I choć tak naprawdę korzystanie ze telefona samo w sobie nie wyrządzi dzieciom krzywdy, to już puszczanie ich w wirtualny samopas zbyt często może odcisnąć piętno na ich rozwoju.
Obecnie, regularnym użytkownikami telefonów są już dzieci czteroletnie. W grupie wiekowej 4-9 odsetek tych, które regularnie bawią się komórkami wynosi 42,7 proc. To więcej niż wśród seniorów powyżej 65 roku życia. Najwyższy, bo ponad 98-procentowy odsetek odnotowano u starszej młodzieży (16-24 lata).
Nie trzeba być naukowcem, aby domyślić się, iż kilkulatek, który zamiast poznawać prawdziwy świat - dotykać, odczuwać, wymyślać, dotykać i dopytywać - spędza godziny biernie obserwując świecący ekran, sporo traci.
Dzieci uczą się przez obserwację i naśladownictwo. Aby procesy te mogły zachodzić poprawnie, potrzebne są odpowiednie bodźce: temat do rozmowy, zachęta do przeliterowania nowopoznanego słowa, książka, którą można wspólnie przeczytać, obrazki o których można opowiadać.
Kluczowa jest również interakcja: z rodzicami czy z rówieśnikami. Tablet nie poprowadzi przecież rozmowy, nie zapyta, jak robi krowa, która właśnie mignęła za oknem, nie zainteresuje malucha nietypową nazwą miejscowości. Słowem: nie nawiąże z nim kontaktu.
Potencjalne konsekwencje nadużywania telefonów czy tabletów nietrudno sobie więc wyobrazić: zasób słownictwa się nie powiększa, bo urządzenie z maluchem nie porozmawia, cierpi kreatywność, bo wszystko, do czego zachęca “zabawka” polega na biernej obserwacji. Pojawiają się problemy ze skupieniem uwagi na jednej czynności przez dłuższy czas - w wirtualnym świecie można przeskakiwać ze strony na stronę, z gry na grę dosłownie w sekundę. Maleje potrzeba nawiązywaniem kontaktu z rówieśnikami - nie mogą być przecież tak interesujący, jak wirtualne awatary…
Oczywiście, to wszystko scenariusze ekstremalne. Niemniej jednak warto mieć je z tyłu głowy kiedy po raz kolejny puszczamy dzieciakom bajkę na tablecie. choćby w sytuacji “ekstremalnej”, którą ewidentnie jest długa samochodowa trasa, da się przecież znaleźć taką zabawę, którą nie tylko zajmie i zaciekawi małych pasażerów, ale zaangażuje również tych starszych. Czas na prezentację Trasoumilaczy.
Trasoumilacze: wystarczą dobre chęci
Zabawy, które uzyskały miano Trasoumilaczy, nie są skomplikowane. Nie wymagają też posiadania żadnych dodatkowych gadżetów. Wystarczą wasze otwarte głowy i spora dawka kreatywności.
Trasoumilaczem, który pokochają absolutnie wszyscy bez względu na wiek, jest gra w skojarzenia. Dlaczego jest tak lubiana? Bo powoduje niekontrolowane salwy śmiechu. Jest prawie pewnym, iż dzieci co jakiś czas będą “wyskakiwać” z dziwnymi, nieoczywistymi skojarzeniami, które rozbawią wszystkich wokół.
Szybką grą, dzięki której dziecko uczy się nowych wyrazów, może być słowne domino. Pierwszy gracz podaje swoje ulubione słowo. Drugi - znajduje słowo na ostatnią literę poprzedniego. I tak dalej, od gracza do gracza.
Ciekawą opcją dla bardziej zaawansowanych jest wymyślanie zdań, w których każdy wyraz zaczyna się na tę samą literę. Mistrzowie literek mogą układać takie zdania o kimś, kogo znają.
Klasycznym Trasoumilaczem jest gra w Zwierzaki, znana również jako 10 pytań. Jeden z pasażerów myśli o zwierzaku. Reszta zadaje pytania, mające pomóc im w odgadnięciu zagadki. Pytania muszą być skonstruowane tak, aby można było odpowiedzieć na nie słowem “tak” lub słowem “nie”. Kiedy skończą się wam zwierzaki, możecie oczywiście przejść na inne kategorie tematyczne, na przykład postaci z bajek.
Wśród przygotowanych przez OTOMOTO Trasoumilaczy znalazły się jeszcze dwie gry: pierwsza pod intrygującą nazwą “Rozmowy robotów”:
W ostatniej grze wykorzystacie nazwy mijanych w trasie miejscowości:
Jeśli chcecie poznać korzyści płynące z zabaw w trasie, koniecznie sprawdźcie stronę akcji Trasoumilacze.