Dzieci nie lubią chodzić do lekarza. Oglądanie, dotykanie zimnymi rękami, wsadzanie różnych metalowych przedmiotów w uszy i do gardła – to nie jest nic przyjemnego. A nawet, jeżeli doktor jest miły, to można z dużym prawdopodobieństwem przypuszczać, iż za chwilę wyśle nas do równie uśmiechniętej pani, która jednak niespodziewanie wbije nam w rękę igłę. Dziecko węszy podstęp od momentu przekroczenia progu przychodni.
Im jest starsze, tym bardziej świadome. Na początku ma krótką pamięć i te pierwsze wizyty nie są takie najgorsze. Ale główka pracuje i z czasem maluch na informację, iż musi iść do lekarza, zaczyna reagować coraz bardziej nerwowo. W końcu stawia opór wszystkimi kończynami i absolutnie nie chce wyjść z domu. Wtedy musimy wkroczyć my – rodzice – i uruchomić swoją kreatywność.
Jak zachęcić dziecko do wizyty u lekarza?
Przede wszystkim, uważam, iż nie należy dziecka oszukiwać. Opowiadanie historii, iż jedziemy załatwić kilka spraw, a nagle "przy okazji" i niespodziewanie wpadamy szybciutko do przychodni, nie jest uczciwe. Nie jestem także za tym, by wmawiać dziecku, iż "nie ma się czego bać", "pan doktor jest miły" i "zobaczysz, nie będzie bolało". To bzdury, wiemy o tym doskonale - każdy ma prawo do strachu, doktor nie jest miły, tylko ma jakiś cel, a bolało, owszem, będzie. Więc jak z tego wybrnąć?
Szczerość i uświadomienie to podstawa
Nawet małemu dziecku wytłumacz, gdzie i po co idzie. jeżeli jest chore, opisz mu, co się z nim dzieje: "Boli cię gardło, masz katar, to nic przyjemnego, prawda? Doktor cię zbada i da leki, dzięki którym poczujesz się lepiej". Opowiedz maluchowi dokładnie, co go czeka. Opisz, jak wygląda badanie, żeby wiedział, czego się spodziewać. Możecie choćby na próbę zbadać misia – to pozwoli dziecku oswoić się z tematem. I nie zaskakuj go, daj mu trochę czasu.
Spróbuj oswoić igłę
Badanie w gabinecie pediatrycznym to pół biedy. A co ze szczepieniami lub z pobraniem krwi? Widok igły i ból to dla dziecka zdecydowanie najtrudniejsze wyzwania. By im sprostać, także warto wcześniej się trochę pobawić. Może w zabawę "strach ma wielkie oczy"? Zainscenizuj scenkę, używając ulubionych maskotek twojego dziecka. Zabawka-dziecko najpierw się boi, potem – przytulona do zabawki-mamy – dostaje zastrzyk, chwilkę płacze, a następnie wesoło idzie się bawić na placu zabaw i jest dumna z siebie, jaka była dzielna.
Przygotuj organizm dziecka
Jeśli już uda ci się dotrzeć z dzieckiem do gabinetu zabiegowego, ważne jest, by tam wszystko sprawnie poszło, dzięki temu kolejne wizyty będą łatwiejsze. Gdy dziecko jest zestresowane, a do tego mało piło, krew może nie chcieć popłynąć. Dlatego ważne jest odpowiednie nawodnienie dziecka, ale i jego komfort fizyczny.
Niemowlęta nie muszą być na czczo, mogą być nakarmione mlekiem do 30 minut przed pobraniem krwi. U dzieci 2-3 letnich można pobrać krew około 3 godziny po śniadaniu, a starsze trzeba napoić wodą. Wypicie szklanki ciepłej wody podziała relaksująco na brzuszek, ale przede wszystkim zwiększy widoczność żył i pobranie krwi przebiegnie szybciej.
Obiecaj lizaka lub inną nagrodę
Zawsze, gdy idę do lekarza z moimi dziećmi, obiecuję im coś w zamian. Gdy były bardzo małe cieszyły się z lizaka lub jajka z niespodzianką. Pamiętam, jak włożyłam młodszemu do rączki jajko dokładnie w tym momencie, w którym pielęgniarka wbiła mu igłę w ramię. Krzyknął tylko raz, w oczach pojawiły mu się łzy, ale się nie rozpłakał, bo jego uwagę przykuło coś innego.
Podobnie było ze starszym synem. Początkowo działały słodycze, z czasem musiałam dawać drobne zabawki, a później tradycją już stało się, iż po pobraniu krwi pojedziemy do sklepu zabawkowego. Dziś ma 13 lat i oczywiście nie oczekuje już wynagrodzenia za badanie! Zatem, rodzicu, jeżeli martwisz się, iż pewnego dnia zbankrutujesz, płacąc dziecku za wizytę u lekarza, pocieszę cię – tak nie będzie. Dziecko rośnie, rozwija się, coraz więcej rozumie i więcej jest w stanie znieść.
Wysiłek się opłaca – to ważne na przyszłość
Choć niektórzy rodzice mogą uważać, iż nagrody za poddanie się szczepieniu, pobraniu krwi, badaniu laryngologicznemu, stomatologicznemu czy innemu, to zwykłe przekupstwo, ja się z tym nie zgadzam. Uważam, iż jest to sposób na to, by dziecko przekonało się, iż wysiłek się opłaca. W dorosłym życiu będzie się z tym spotykać przecież niemal na każdym kroku, prawda?