Każda rodzina wie mniej więcej, jakie ma koszty utrzymania. Część z nich to koszty stałe - czynsz, prąd, opłaty za przedszkole, karnet na siłownię. Dziwnym trafem co jakiś czas, choćby bez niespodziewanej wizyty u dentysty, który potrafi nas oskubać, pieniądze ciurkiem uciekają i trudno złączyć dwa końce miesiąca.
Gdzie uciekają pieniądze?
Money.pl podawało, iż w pierwszej kolejności Polacy opłacają czynsz (45 proc.) i raty kredytów (33 proc.), potem martwią się rachunkami za prąd i opłatami za telewizję i internet. A gdzie jedzenie? Cytat Przemysława Czarnka, aby "jeść mniej i taniej", stosuje całkiem dużo ludzi, bo najprościej jest nam obciąć wydatki właśnie na żywności
Amerykańskie badania z 2014 roku pokazały, iż 95 proc. rodziców uważa, iż powinno się uczyć dzieci gospodarowania finansami, ale tylko 64 proc. otrzymało w dzieciństwie od dorosłych wskazówki, jak to robić, a 37 proc. jest w stanie radzić się innych w tej kwestii.
Skoro nikt nie rozmawia o finansach, oprócz dawania złotych rad "jedz mniej, oszczędzaj więcej", to jak mamy wiedzieć, jak odkładać pieniądze na później?
Wielu z nas szacuje wydatki "na oko". choćby podliczając tygodniowy budżet, potrafimy tu zaokrąglić, to zapomnieć o przejeździe taksówką, tu nie wliczyć batonika. Prawdziwa świadomość finansowa zaczyna się wtedy, gdy zliczamy wszystkie wydatki, by znać dokładnie nasz sposób zarządzania pieniędzmi.
W naszym przypadku skalę strat pomogła opracować szczegółowa tabelka w Exelu zrobiona na wzór... kalkulatora alimentów. Zaskakujące? Nie tak bardzo. W opracowaniu planu wydatków wzór alimentacyjny jest bardzo pomocy, bo od razu pozwala ocenić, iż zwykle w rozliczeniu kosztów życia udaje nam się ominąć lekarstwa dla dzieci, wyprawkę szkolną, wyjścia do kina czy wymianę materaca do łóżka.
Gdyby w tyle naszej głowy ciągle świeciła się lampka, iż to wcale nie są wypadkowe wydatki, ale stałe, zupełnie inaczej podchodzilibyśmy do sumowania miesięcznych kosztów.
Miesięczne wydatki: obliczenia
Najpierw rozpisaliśmy z mężem wydatki stałe: czynsz, prąd, opłaty za komórki, terapie, przedszkole itp. Gdy mieliśmy rozeznanie w tym, ile kosztuje nas utrzymanie się przy życiu, sięgnęliśmy po paragony.
Przez trzy miesiące wklepywałam do komputera każdy paragon sklepowy. Nie tylko te na żywność, ale także książki, zabawki dla dzieci, ubrania, wyjścia do restauracji. A potem spisałam wszystkie abonamenty, aplikacje i programy lojalnościowe, w których jesteśmy. interesujące było dowiedzenie się, iż subskrypcje zagranicznych mediów kosztują nas niemal 300 złotych miesięcznie. A przecież zupełnie nie zauważaliśmy, iż te pieniądze wydawaliśmy, opłata pobierała się samodzielnie z naszych kont.
Ważne, iż zachowywaliśmy się wtedy normalnie i nie staraliśmy się oszczędzać na siłę, aby nie fałszować wyniku. Oczywiście okazało się, iż wydajemy więcej, niż zarabiamy, zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy.
Dopiero mając tak pełny obraz wydatków stałych oraz ruchomych, mogliśmy usiąść i napisać, ile każdy z nas wkłada na "konto" (nigdy nie mieliśmy jednego konta), czyli podzieliliśmy się kosztami wedle indywidualnych finansowych możliwości.
Najważniejszym jednak elementem planowania wydatków, było wyznaczenie kieszonkowego dla wszystkich z partnerów. Bądźmy szczerzy, nie żyjemy tylko po to, aby wszystkie pieniądze wydawać na przeżycie, ale także własne przyjemności. Jednak od tej pory nie są one "wspólne". Każde z nas ma takie samo kieszonkowe, które może wydać wedle własnych potrzeb - na siebie lub całą rodzinę.
Jeśli ja mam ochotę zaprosić całą rodzinę do kina, to pieniądze na ten cel nie idą z głównego budżetu. jeżeli chce je przehulać na imprezie z koleżanką, to także płacę z własnej kieszeni. Gdy mój mąż ma w planach rozbudować armię swoich statków kosmicznych z "Gwiezdnych Wojen", to jego wydatek.
Zapytacie, czemu, skoro różnimy się "wkładem" do wspólnego budżetu, nasze kieszonkowe wynosi tyle samo? Aby pozbyć się nierówności. To zrozumiałe, iż jeżeli ja zarabiam mniej, to będę mogła mniej przeznaczyć na swoje potrzeby. A chodzi o to, by mieć poczucie, iż jesteśmy równi w walce z ekonomią.
Planowanie wydatków: budżet rodziny
I teraz nie chodzi o to, żeby mając ustalony budżet drążyć go do ostatniej złotówki. Bo, jak pamiętacie, zapominamy cały czas o tym, iż w okresie jesiennym przydadzą się pieniądze na leki, a we wrześniu dodatkowy hajs na wyprawkę dla dzieci. A dorzućmy jeszcze święta, gdy gotówka odpływa wartkim strumieniem w kierunku producentów zabawek.
Dlatego wszystkie nadwyżki, także pozostające z naszego kieszonkowego, zostają wypłacone w postaci gotówki lub przelane na aplikację do zarządzania finansami. To z nich opłacane są wydatki pozaprogramowe, a także z ich poziomu planujemy wakacje i wyjazdy weekendowe.
Całe to planowanie może wydawać się skomplikowane, ale po tym, jak wpiszecie dane w tabelkę, nie musicie już się pilnować. Chyba iż kasa znów zacznie odpływać w niewiadomych okolicznościach. Ale przecież w dobie bankowości elektronicznej, wszystko jest do sprawdzenia.
Poza tym stara prawda mówi, iż do wyrobienia nawyku wystarczy jego powtarzalność przez trzy tygodnie, gwarantuje wam, iż po trzech miesiąca przyglądania się własnym paragonom, wyrobicie w sobie ostrożność i racjonalność, o jaką nigdy siebie nie podejrzewaliście.
Podsumujmy: jak ustalić budżet rodzinny?
1. Utwórz tabelę w Excelu i podziel kolumny: wydatki stałe (prąd, czynsz, kredyt itp.), żywność, opłaty dodatkowe. Każdy wydatek dodatkowy opisz: zabawki, kino, subskrypcje.
2. Ustal przychody każdego z partnerów.
3. Ustal proporcjonalny wkład partnerów do wspólnego budżetu i podziel odpowiedzialność za koszty (np. ty opłacasz przedszkole i internet, żona - czynsz za mieszkanie).
4. Wyliczcie, ile pieniędzy zostaje wam na żywność i rozrywki.
5. Ustalcie, czy zakładacie wspólne konto, na które przesyłacie pieniądze, czy jedna ze stron wyrównuje koszty drugiej, przesyłając jej "nadwyżkę na jej konto" (jeśli jest taka potrzeba).
6. Wyliczcie swoje kieszonkowe.
7. Utwórzcie konto, na które przelewacie wasze wspólne nadwyżki, aby zaoszczędzone w ten sposób pieniądze zawsze mogły pokryć niespodziewane wydatki.
I nie martwcie się, jeżeli nie macie "nadwyżek". Zmiana sposobu gospodarowania pieniędzmi i tak się wam opłaci.