Wspieram byłą synową, a syn widzi to jako zdradę

twojacena.pl 1 tydzień temu

— Kasia, po co się w to wtrącasz? — szepczą przyjaciółki. — To już nie twoja synowa. Ożeni się jeszcze raz i choćby twojego imienia nie zapamięta. A wnuczek, gdy dorośnie, też cię nie będzie pamiętał. Marnujesz tylko nerwy i pieniądze.

A mnie wstyd. Wstyd, iż wychowałam syna bez męskiej ręki i teraz płacę za to, czego mu wtedy nie dałam — sumienia.

Mój Bartek ożenił się siedem lat temu. Jego wybranka, Kinga, przyjechała do naszego Szczecina na studia. Prawie od razu zamieszkali razem, wynajmowali mieszkanie, budowali swoje małe życie. Z Kingą od początku jakoś nie potrafiłam się zrozumieć. Nie kłóciliśmy się wprost, ale między nami stała niewidzialna ściana.

Nie mieszałam się. Pracowałam od rana do wieczora, jeszcze nie myślałam o emeryturze. Wpadałam w odwiedziny, gdy mnie zapraszali, sama też ich odwiedzałam.

Po kilku latach urodził im się syn — Jaś. Rodzina wciąż żyła w wynajmowanym mieszkaniu, marząc o kredycie hipotecznym. Ale gdy tylko chłopiec poszedł do przedszkola, zaczęły się kłótnie.

Bartek zapewniał mnie, iż nie ma w tym żadnej innej kobiety. Ale jestem matką — czuję, gdy coś jest nie tak. I miałam rację: gdy tylko Jaś zaczął chodzić do przedszkola, syn podał się do rozwodu.

— Mamo, nie rób z tego dramatu. Będę płacił alimenty. A poza tym, Milena jest w ciąży — to teraz moja rodzina. A Kinga niech sobie radzi sama. Może wrócić do rodziców, tam powietrze czystsze — rzucił, nie patrząc mi w oczy.

Pokłóciliśmy się mocno. Kinga nie chciała wyjeżdżać — w jej rodzinnej wsi pod Lublinem nie było ani pracy, ani przedszkola. A rodzice nie przyjęliby jej z otwartymi ramionami. Zaczęła szukać pokoju do wynajęcia, bo samej nie byłaby w stanie utrzymać mieszkania.

Ja i tak utrzymywałam z nią kontakt. Gdy moja siostrzenica przekazywała ubrania po swoim synu, zgłosiłam się, żeby je zawieźć — trzeba sprawdzić, czy pasują. Przyszłam w porze obiadu — akurat Kinga karmiła Jasia. Poczęstowała mnie talerzem zupy.

— Nie lubię zupy bez mięsa… — mruknął chłopiec. — Mama nie kupiła kurczaka, bo musimy zapłacić za mieszkanie.

Kinga odwróciła się do okna. I po cichu zapłakała.

Nie wytrzymałam. Poprosiłam, żebym mogła zabrać Jasia na spacer. Kupiłam jedzenie, słodycze. I gdy szłam do domu, przypomniałam sobie, jak sama jadłam „pustą” zupę u babci w czasach powojennych. Tylko iż wtedy była wojna, a teraz — tylko nieczuły ojciec.

Od tamtego dnia zaczęłam jej pomagać finansowo. Syn nie wiedział. Aż pewnego dnia Jaś przez przypadek się wygadał.

— W porządku, tak? Wnuczce nie możesz kupić roweru, a im płacisz za czynsz! — wściekł się Bartek.

— A ty chcesz, żeby twój syn spał na dworcu? — nie wytrzymałam. — Uciekłeś od odpowiedzialności, a ona sama się boryka. Wstyd mi za ciebie. Dlatego płacę — żeby choć trochę złagodzić twoją obojętność.

— Więc wybrałaś obcą kobietę zamiast własnego syna?

Niech i tak będzie. Ale wnuk — on nie jest obcy. I dopóki żyję, nie będzie jadł zupy na wodzie. choćby jeżeli syn tego nigdy nie zrozumie.

Idź do oryginalnego materiału