Podczas rodzinnych spotkań czy wypadów ze "starymi" koleżankami z łezką w oku wspominamy to, co było kiedyś: wolność, luz, swoboda. Takie prawdziwe dzieciństwo. Chyba do końca życia nie zapomnę tamtego zapachu świeżego powietrza i smaku chrupiącej skórki chleba. Teraz wszystkiego mamy nadto, aż przesyt, ale mam wrażenie, iż nie jest to do końca prawdziwe, a jakieś podrobione, niekompletne.
Kij, kamyk i trzepak
Dzieci, które wychowywały się dwadzieścia czy trzydzieści lat temu, do szczęścia nie potrzebowały wiele. Wiem, bo sama jestem z tamtej epoki. Zabawy na trzepaku, gra w dwa ognie czy rysowanie patykiem po piasku były czymś, do czego z przyjemnością bym wróciła. Czymś, co chciałabym, by przeżyły moje dzieci.
I choć staram się zabierać je w miejsca, które przybliżą im tamtejsze czasy i pokazywać, jak kiedyś wyglądało dzieciństwo, mam wrażenie, iż nie rozumieją z tego zbyt wiele. Dla nich liczy się to, co jest tu i teraz: telewizor, komputer, telefon, Xbox.
Mam to szczęście, iż moi synowie uwielbiają grę w piłkę, jazdę na rowerze i w ogóle wszelkiego rodzaju aktywności fizyczne. Jednak kiedy pogoda nie dopisuje albo dopadnie ich najzwyczajniejszy w świecie leń, pół dnia mogliby przeleżeć przed telewizorem. Smutne.
Kasa, pieniądze, hajs
Jak zwał, tak zwał. Wiadomo, o co chodzi. Dzieciństwo współczesnego pokolenia uczniów, a choćby i przedszkolaków, kręci się wokół pieniędzy. Babcie, dziadkowie, ciocie, wujkowie, którzy nie mają pomysłu na prezent na urodziny, mikołajki czy jeszcze inne święto, dają pieniądze. Prościej, szybciej, łatwiej. A dziecko gromadzi te banknoty, wkłada do portfela lub skarbonki i liczy, ile udało mu się uzbierać.
Wyczekuje kolejnej okazji, bo przecież im więcej kasy, tym lepiej. I tak zupełnie nieświadomie wychowujemy małych materialistów. jeżeli tak dalej pójdzie, to pieniądze całkowicie zawładną ich światem.
– Mamo, kiedy będę miał kartę do płacenia w sklepie? Chodźmy załatwić te różne rzeczy w banku, bo przecież jestem już dorosły. Ty sobie wyobrażasz, iż powiedział to mój 5-latek? Ja w jego wieku to choćby dobrze nie wiedziałam, czym się różnią banknoty od monet. A on mi tu z takimi rzeczami wyskakuje. Aż się boję pomyśleć, na jaki pomysł wpadnie, gdy pójdzie do podstawówki. Może sobie zażyczy, żebym mu samochód kupiła? – opowiadam mi koleżanka.
Być może niektórzy nie dostrzegają w tym niczego niepokojącego, ale dla mnie to jest przerażające. Pięcioletnie dziecko powinno myśleć o zabawie w błocie, budowaniu statków kosmicznych z klocków czy malowaniu farbami dużego smoka, a nie o tym, kiedy mama założy mu konto w banku i da kartę do płacenia w sklepie.
Współczesne pokolenie dzieci ma inne priorytety, inne plany i ambicje. Mam wrażenie, iż jest bardziej zaradne, przedsiębiorcze i skupione na realizacji celu. Jednak celem tym nie jest dobra zabawa, a dobro materialne. No bo wiadomo, liczy się pieniądz. A może wina leży po naszej stronie i zupełnie niesłusznie obwiniam dzieci?