Wyrzuciłam teściową z naszego domu. Na początku mąż się obraził, ale teraz stanął po mojej stronie

przytulnosc.pl 2 dni temu

Jakiś czas temu w naszej rodzinie zapanował burzliwy okres. Prawdziwe tajemnice madryckiego dworu! W końcu zdecydowałam się wyrzucić matkę męża z domu. Wtedy go nie było. Jednak teściowa opowiedziała mu o całym zajściu w barwnych kolorach, dlatego odmówił powrotu do domu na noc. Kiedy przedstawiłam swoją wersję, przeszedł na moją stronę.

Od samego początku postrzegałam teściową jako wcielone zło. Musiałam znosić jej nauki, docinki i porównania do swojej córki, do której mi daleko. W końcu moja cierpliwość się wyczerpała. Długo wytrzymywałam. Wojna w rodzinie to najgorsze, co można sobie wyobrazić. Teściowa często nas odwiedzała, przeszukiwała lodówkę, sprawdzała czystość rzeczy w szafach, błysk podłóg. Teraz ma zakaz wstępu do naszego domu. Jest na emeryturze i się nudzi. Mąż chodzi do pracy, jej córka wyjechała na studia. A teściowa nie ma co robić, więc nas odwiedzała.

Kiedy mąż był świadkiem jej reprymend, widział, iż się gotuję, robił jej uwagi i namawiał do powrotu do domu. Potem zaczął pracować na zmianach, więc nie miał mnie kto bronić. Nie mogłam jej nie wpuszczać – podniosłaby alarm. Na szczęście uwolniłam się od tego ciężaru! Jej córka skończyła studia i wróciła w nasze strony. Powiedziała rodzicom, iż jej narzeczony oświadczył się, a ona przyjęła oświadczyny. Teściowa była w siódmym niebie i pozwoliła im zamieszkać w mieszkaniu swojej matki, które dotąd wynajmowała.

My z mężem mieszkaliśmy u mnie, choć w jednopokojowym mieszkaniu, ale własnym. Jeszcze nie zdążyliśmy się powiększyć. A szwagierka dostała dwupokojowe. Cóż, nie potrzebuję cudzych rzeczy. Przynajmniej teściowa skupi się na niej, a ja odetchnę. Od powrotu szwagierki teściowa odwiedziła nas tylko trzy razy. Wcześniej bywała pięć razy w tygodniu. Moja euforia nie miała granic. Ze szwagierką nigdy nie miałam konfliktów – po prostu nie rozmawialiśmy ze sobą. Nie było o czym.

Po ślubie teściowa się uspokoiła, ale zaczęła znowu mnie wychowywać. Moje nerwy się wzmocniły, a ja w międzyczasie nabrałam odwagi. Dlatego łatwo odpierałam jej ataki. Wtedy jej córka oznajmiła, iż jest w ciąży. To były wakacje trwające 9 miesięcy! Teściowa nie odstępowała córki na krok. Miała problematyczną ciążę, cierpiała na toksykozę, potem puchła, chorowała. Współczułam jej, ale dziecko urodziło się zdrowe i na czas.

Kilka tygodni później okazało się, iż ja też jestem w ciąży. Teściowa była wobec mnie chłodniejsza, ale mimo to pamiętała o mnie. Doradzała w kwestii pielęgnacji siebie i przyszłego dziecka. Kiedy byłam w szóstym miesiącu, mąż zdecydował, iż wystarczy podróży po kraju i znalazł pracę w mieście. Płacili mniej, ale był blisko. Urodziłam córkę i potrzebowałam pomocy. Mąż pomagał, ale cały dzień byłam sama. Teściowa nie odwiedzała nas często, ale dzwoniła regularnie. Zawołałam moją mamę.

Mąż zauważył, iż moja mama porzuciła swoje sprawy, wzięła urlop i przyjechała do nas. Jego mama tylko dzwoniła. Może rozmawiał z matką na ten temat, bo zaczęła częściej nas odwiedzać. Potem trafiliśmy do szpitala z przeziębieniem. Trochę poleżeliśmy, wypisali nas. Leczyliśmy się w domu. Wtedy teściowa postanowiła nas odwiedzić. Pytała, co przepisali lekarze, a potem dodała, iż drugi wnuk też jest chory.

— Właśnie byłam u nich, kaszle, ma katar, wezwali lekarza i czekają — mówi spokojnie.

Moja twarz się wyciągnęła.

— Czyli odwiedzałaś chorego wnuka, a teraz przyszłaś do prawie noworodka, który jeszcze nie wyzdrowiał po poprzedniej chorobie? Chociaż nosiłaś maskę?

— Po co? On nie jest na kwarantannie — dziwi się teściowa.

Nie mogła zrozumieć, czemu się złoszczę. Wyjaśniłam jej, iż to niedopuszczalne. Poprosiłam, żeby wyszła, żeby nie zarazić syna. Zrobiłam to tak stanowczo, iż choćby nie dyskutowała – poszła się ubrać i wyszła. Byłam zajęta, miałam dużo spraw na głowie, więc nie zauważyłam od razu, iż mąż powinien już wrócić z pracy. Zadzwoniłam. Odpowiedział chłodnym i obojętnym tonem. Powiedział, iż został u matki, żeby ją uspokoić, bo jej nawrzucałam i prawie siłą wyrzuciłam z domu. I rzucił słuchawką. Nie oddzwoniłam.

Na noc nie wrócił. Dopiero wieczorem następnego dnia. Zaczęłam wyjaśniać, jak to było naprawdę. Wtedy mąż się zdziwił nie mniej niż ja. Słyszał inną wersję. Wyszedł na balkon, porozmawiał z matką. Nie podsłuchiwałam. Potem przeprosił mnie i dodał, iż jego mama bez mojego zaproszenia więcej nie przyjdzie.

Ja nie zamierzam jej zapraszać – kto wie, co jeszcze ta nieodpowiedzialna kobieta może zrobić? Przyniesie jeszcze jakąś chorobę.

Idź do oryginalnego materiału