Wyszłam z zebrania w przedszkolu wkurzona. Tak wygląda festiwal hipokryzji przez wycieczki

mamadu.pl 2 miesięcy temu
Dzieci w przedszkolu uczą się samodzielności na wielu poziomach: od zakładania kapci w szatni, przez korzystanie z toalety bez pomocy dorosłych, aż do sprzątania po sobie po posiłku. Nauka samodzielności może odbywać się również dzięki wycieczkom, ale nie każdy nauczyciel jest chętny, by na nie jeździć.


Przedszkolna nauka samodzielności


"Moja córka już kolejny rok jest przedszkolakiem, więc początek roku szkolnego nie wzbudzał we mnie aż tylu lęków. Raczej cieszyłam się, iż wreszcie przedszkole będzie w pełni czynne, nie trzeba będzie kombinować z dyżurami lub opieką dziadków. Ona również po wakacyjnej przerwie była stęskniona za koleżankami i paniami w przedszkolu, więc od początku września chodzi tam z ogromnym entuzjazmem" – opowiada w wiadomości do redakcji Patrycja.

"Zawsze wydawało mi się, iż jej wychowawczynie bardzo starają się usamodzielniać dzieci, uczyć je od początku, iż warto mieć pewne umiejętności, bo wtedy jest łatwiej w codzienności. Dzieciaki więc samodzielnie się ubierały na spacer, uczyły się przebierania w piżamki na leżakowanie czy korzystania z toalety bez pomocy pań. Bardzo mi to odpowiadało, bo okazało się w krótkim czasie, iż mam w domu 3-latkę, która genialnie radzi sobie ze wszystkimi obowiązkami, które jej powierzam".

Nie będą nigdzie jeździć


Mama dziewczynki przyznaje jednak, iż w tym roku nauczycielki nie są tak chętne do nauczania: "Niestety podczas ostatniego zebrania w przedszkolu dość mocno się zawiodłam. Jedna z mam przedszkolaków zapytała o to, czy przedszkole planuje dla dzieci w tym roku jakieś wyjazdy. Wspomniała, iż starszy syn, który chodził do grupy 5-latków, był w zeszłym roku na 2 czy 3 wycieczkach. Nauczycielka przyznała, iż jest plan w przedszkolu na kilka wycieczek w najbliższych miesiącach, ale ona nie zgłaszała grupy naszych 4-latków.

Byłam zaskoczona, bo nikt choćby nie spytał rodziców, czy by chcieli, aby ich dzieci pojechały. Myślałam, iż to my decydujemy, skoro też my płacimy za te wyjazdy. Nauczycielka swoją odgórną decyzję argumentowała tym, iż 4-latki są jeszcze zbyt małymi dziećmi, żeby zabierać je na wycieczkę.

Myślę sobie, iż przecież to nie są maluszki, które dopiero poznają przedszkole i często kiepsko znoszą adaptację i rozłąkę z rodzicami. Mówimy o dzieciach, które już są dość samodzielne i otwarte na nowe doświadczenia. Panie niestety uważają, iż nie poradzą sobie z grupą na wyjeździe. Na zebraniu wychowawczyni twierdziła, iż ogromnym problemem według niej będzie np. chęć skorzystania z toalety przez dzieci".

Jak inaczej je uczyć?


Patrycja przyznaje, iż jest zła, bo uważa, iż tylko poprzez doświadczenia dzieci się czegoś nauczą: "Przyznaję, zdenerwowało mnie to. Uważam, iż nasze dzieci są już świetnie zorganizowane i samodzielne. Przecież te nauczycielki też na to pracowały cały poprzedni rok. Myślę, iż tu bardziej chodzi o ich wygodę – w sali czy na zielonym terenie przedszkola dzieci są już obeznane, więc łatwiej jest z nimi ogarnąć plan dnia.

Na wycieczce panie nie mogłyby pić ciepłej kawy, tylko musiałyby bardziej skupić się na pilnowaniu dzieci, dbaniu o to, by żadnego nie zgubić, ale też przypilnować bardziej m.in. to korzystanie z toalet. Nie rozumiem, dlaczego z jednej strony starają się uczyć dzieci samodzielności, ale na wycieczki czy wyjścia do kina/teatru nie decydują się wcale, choć to też by nauczyło je dużo więcej" – kończy swój list mama 4-latki.

Idź do oryginalnego materiału