Zdradził żonę i dzieci dla kochanki, ale nie spodziewał się, jaką lekcję przygotuje mu los

twojacena.pl 1 tydzień temu

Porzuciwszy żonę i dzieci dla kochanki, Wojciech choćby nie przeczuwał, jaką lekcję przygotuje mu los.
Gdy tylko dowiedział się, iż został ojcem bliźniąt, ogarnęło go dziwne uczucie dezorientacji. Przed ciążą Elżbiety naprawdę marzył o dzieciach wspólnie snuli plany na przyszłość, szykowali się na nowy etap życia.
Lecz gdy tylko żona wyjechała do szpitala, pozostawiając mu nieoczekiwaną swobodę, Wojciech nagle zrozumiał: to musiał być błąd.
Pierwszy dzień samotności spędził w ponurym lenistwie. Następnego dnia postanowił odwiedzić ulubioną kawiarnię gotować nie cierpiał. Tam, wśród zapachów świeżych bułek i kawy, spotkał JĄ Dominikę, kobietę swoich marzeń. To olśnienie przyszło nagle, gdy tylko przekroczyła próg. Rozejrzała się po wnętrzu, rozpromieniła uśmiechem i z gracją usiadła przy wolnym stoliku.
Serce Wojciecha zabiło szybciej. Rozmawiali, a wieczorem Dominika była już w jego domu. Nad ranem mężczyzna zaczął się zastanawiać: czy jego uczucie do Elżbiety było prawdziwe? Czy na pewno chciał być ojcem?
Telefon przerwał ich spokojny poranek. Dominika skrzywiła się z niezadowoleniem:
Kto dzwoni o takiej porze? Ledwo się wyspałam
Wojciech spojrzał na ekran to był szpital. Niechętnie odebrał:
Słucham. Tak, właśnie zostałem ojcem. Dwóch synów.
Fuj, pieluchy, nieprzespane noce, zero życia! Po co ci to? prychnęła Dominika.
Wojciech wzruszył ramionami:
Szczerze? Sam już nie wiem.
Wieczorem zadzwoniła Elżbieta. Wojciech udawał radość, ale nie był zbyt przekonujący.
Kochanie, coś się stało? Jesteś taki nieprawdziwy.
Ależ skąd! Po prostu dostałem istotną propozycję w pracy, a dzieci Boję się, iż przeszkodzą. Ale nie martw się, coś wymyślimy! skłamał.
Wymyślimy? O czym ty mówisz? zaniepokoiła się Elżbieta.
Wojciech gwałtownie się pożegnał, zdając sobie sprawę, iż się wygadał. Czas naglił za tydzień żona z dziećmi miała wrócić do domu. Musiał działać.
Słuchaj, mam po dziadku dom na wsi! olśniło go. Może i daleko od miasta, ale zadbany. Wywiozę tam Elę z dziećmi, powiem, iż potrzebują świeżego powietrza, a ja muszę pracować. Będę przyjeżdżać. Zadziała?
Oczywiście! ożywiła się Dominika. Twoja naiwna żonka kupi wszystko! A my będziemy mogli być razem bez przeszkód?
Może nie od razu, ale tak! zapewnił.
Wojciech przygotował wzruszającą przemowę. Elżbieta, oczywiście, zasmuciła się:
Kochanie, chyba coś ukrywasz Jak dam sobie radę sama na odludziu z dwójką niemowląt?
Dasz radę! Będę przyjeżdżać. Nie chcesz chyba, żebym stracił tę pracę?
Elżbieta nie rozumiała męża, ale nie śmiała się sprzeciwić. Bała się, iż się obrazi co wtedy? Ze szpitala pojechali prosto w nieznane. Młoda matka cicho płakała, przeczuwając, iż nie chodzi o karierę, ale o inną kobietę. Ale jak o tym mówić?
Samochód zatrzymał się przed zniszczonym domem, niemal ukrytym w chaszczach. Elżbieta jęknęła:
Wojtek, nie zostawisz nas tu?!
Zostawię odparł chłodno. Nie dramatyzuj. Dom jest duży starczy miejsca. Zostawię ci pieniądze, później załatwimy zasiłki.
To znaczy odchodzisz od nas? spytała drżącym głosem.
Ela, zrozum, pospieszyliśmy się. Z dziećmi
Wojciech gwałtownie wniósł bagaże, unikając spojrzenia żony, wsiadł do auta i odjechał bez pożegnania. Elżbieta została sama z rozpaczą i dwójką bezbronnych dzieci. Co teraz?
Wojciech tłumił wyrzuty sumienia. Wiele mężczyzn tak postępuje! Nie wyrzucił ich na ulicę, tylko dał dom. Swój, nota bene! Elżbieta sobie poradzi.
Położywszy płaczące niemowlęta na starym kanapie, młoda matka wybuchnęła płaczem. Jak przeżyją bez pomocy? Czy mąż nie opamięta się? To przecież jakaś okrutna gra! Może po prostu się wściekł? Dzieci wrzeszczały, a ona stała jak skamieniała.
Co tu tak siedzicie? rozległ się nagle za plecami męski, zrzędliwy głos. Gorąco, a dzieciaki się duszą!
Elżbieta drgnęła, odwracając się. W pokoju, jakby znikąd, stanął starszy mężczyzna. Marszczył brwi, rozwijając pieluchy.
Kto pan jest? spytała przestraszona.
Sąsiad. Słyszałem, jak rozmawialiście z mężem. Postanowiłem sprawdzić, jak sobie radzicie.
Jak pan śmie?! oburzyła się, ale urwała pod jego surowym wzrokiem.
No, otrząśnij się. Nakarm dzieci, ogarnij je. Nie mogą tu tak rzekł stanowczo. Pomogę trochę. Jesteśmy tu tylko na chwilę. Wojciech niedługo wróci
Ech, znam takich Wojtków mruknął sąsiad. Myśl o dzieciach, nie o nim.
Elżbieta chciała zaprotestować, ale nagle ujrzała chaos wokół. Zaczęła nerwowo sprzątać, ale gwałtownie opadła z sił:
Boże, jak my tu przeżyjemy?
Sąsiad uśmiechnął się zachęcająco:
Nie czas na narzekania! Nakarmmy maluchy, wynieśmy je na powietrze, a potem posprzątamy. Zobaczycie, da się żyć.
Niepostrzeżenie Elżbieta zaczęła słuchać wskazówek nowego znajomego, który przedstawił się jako Kazimierz. Jak się okazało, mieszkał tu od dwóch lat.
Dlaczego pan tu przyjechał, jeżeli można spytać? z ciekawością zapytała, przecierając półki.
Kazimierz roześmiał się:
Krótko mówiąc rozczarowałem się ludźmi. Szczegóły może innym razem. A tak przy okazji, byłem pediatrą.
Naprawdę? zdziwiła się. Teraz rozumiem, dlaczego pan tak sprawnie zajmuje się moimi dziećmi. Ja jeszcze długo się będę uczyć.
Do wieczora zaniedbany dom odzyskał blask. Elżbieta była zaskoczona, choć zmęczona. Większość pracy wykonał Kazimierz, ale teraz to nie miało znaczenia. Ważne, iż nie została sama.
No,

Idź do oryginalnego materiału