Żona ciągle daje naszemu małemu synkowi tablet, a przecież z dzieckiem trzeba się bawić. Tylko iż ja nie mam kiedy

przytulnosc.pl 4 dni temu

Szczerze mówiąc, odebrałbym wszystkim współczesnym młodym mamom te wszystkie gadżety i zobaczyłbym, jak sobie poradzą z domem bez elektroniki. Inwestuję ciężkie pieniądze w urządzenie mieszkania, a słyszę tylko, iż żona jest strasznie zajęta. Ale czym niby?

Ola jest ode mnie młodsza o pięć lat, poznaliśmy się dzięki żonie mojego kolegi. Jesteśmy razem już czwarty rok, a niedawno naszemu synkowi Jarkowi stuknęły dwa latka.

Uważam, iż dobrze zrobiliśmy, iż dziecko pojawiło się właśnie teraz. Kiedy Jarek skończy piętnaście, ja będę miał pięćdziesiąt. Wciąż dam radę ogarnąć jego nastoletnie bunty, jeżeli się pojawią, i czegoś go nauczyć.

Bo ojcowskie wychowanie przydaje się bardziej później, w wieku szkolnym. A na razie, dopóki Jarek jest mały, najważniejsza osoba w jego życiu to mama. I to jest normalne – mnie taki układ odpowiada.
Ja pracuję ciężko, żeby żonie i dziecku niczego nie brakowało, a jeszcze muszę wspierać rodziców, bo sami nie radzą sobie już z kosztami utrzymania domu na wsi.

U nas w mieszkaniu pełna cyfryzacja. choćby kuweta dla kota jest automatyczna. A kuchnia? Wygląda jak sterownia statku kosmicznego – jest tam dosłownie wszystko!

Niedawno żona zażyczyła sobie małą, kompaktową zmywarkę. Mimo iż mamy dużą.
– Ola, ale po co ci druga? – zdziwiłem się.
– Jak to po co? Do dziecięcych naczyń! – odpowiedziała. – Jarek ciągle coś podjada, pije, rozsypuje. A dużej zmywarki nie będę puszczać dla dwóch talerzyków.

Wiecie, co by powiedziała moja mama? „Weź, Olu, te dwa talerzyki i umyj w zlewie, w ciepłej wodzie, to nie koniec świata”.
A ja? Oczywiście kupiłem, bo żona prosiła. Dwadzieścia tysięcy poszło na kolejną zmywarkę.

Pralki choćby nie komentuję – taki kombajn, iż boję się do niego podejść, tyle tam trybów i przycisków.

I nagle zauważyłem, iż wracam z pracy, a Jarek ciągle z tabletem w ręku. Leży na kanapie, a w tle jeszcze lecą bajki na telewizorze!
A Ola w tym czasie krząta się po kuchni albo robi swoje sprawy.

– Ola, co się dzieje? Po co pokazałaś dwulatkowi tablet? Jeszcze za wcześnie na takie rzeczy! – zdenerwowałem się.
– Nic strasznego. Wcale tak dużo nie siedzi. Po prostu jest bardzo ruchliwy i nie daję sobie z nim rady. choćby obiadu nie mam kiedy ugotować – odpowiedziała.

No i wtedy nie wytrzymałem.
– Jakimi sprawami ty jesteś niby zajęta? Twoim głównym obowiązkiem jest teraz wychowanie dziecka. Obiad można zamówić z dowozem, ja nie będę narzekał! A ty siądź i poczytaj mu książkę, ułóż z nim klocki, rób to, co się z maluchem robi w tym wieku! – powiedziałem.

Myślałem, iż Ola przyjmie krytykę spokojnie. A ona? Jeszcze się oburzyła, iż czemu to ja sam nie pobawię się z dzieckiem. Bo niby spędzam z nim mało czasu.
Ale ja pracuję od rana do wieczora! I co, wszystkie te sprzęty kupiłem nie po to, żeby żona miała więcej czasu dla Jarka?

– To znaczy, iż i tej całej techniki ci mało? Za ciebie i pranie, i gotowanie, i sprzątanie robią maszyny! Co jeszcze? Pięć niań i panią do sprzątania zatrudnić, żebyś już palcem kiwnąć nie musiała?! – wybuchłem.

Ola się obraziła i cały wieczór się do mnie nie odezwała. Trudno. Zrobiłem sobie kanapki, świat się nie zawalił.
Ale wiecie co? Po kłótni wzięła Jarka do sypialni i długo mu czytała i bawiła się z nim.

I o to mi właśnie chodziło! Dziecku potrzebna jest uwaga, a nie tablet. Pokój Jarka zawalony zabawkami edukacyjnymi – niech więc żona naprawdę zajmuje się jego rozwojem.
A jeżeli do tego potrzeba codziennie się kłócić, to trudno. Nie chcę, żeby wyrósł na zombiaka wpatrzonego w ekran. Chcę, żeby Ola wzięła się w garść i pamiętała, co znaczy być matką.

A kiedy przyjdzie moja kolej – oczywiście się włączę. To ja nauczę go jeździć na rowerze, grać w piłkę i robić inne męskie rzeczy. Ale wszystko w swoim czasie.

Idź do oryginalnego materiału