REKLAMA
U nas w szkole podczas kiermaszy zbierane są pieniądze dla potrzebujących dzieci, które się tu uczą. W ubiegłym roku uzbieraliśmy kilka tysięcy złotych dla dziewczynki, która straciła w wypadku matkę. Rodzina potrzebowała wsparcia i to wspaniałe, iż szkoła się w to zaangażowała- opowiada nam Milena. - Moim zdaniem takie akcje są też fantastyczną lekcją dla dzieciaków. Uczą się empatii, pomagania. Piękna sprawa, szczególnie przed świętami. Ja swoim dzieciom zawsze tłumaczę, iż warto pomagać, bo to daje człowiekowi niesamowitą moc i uczucie, którego nie da się z niczym porównać. Moim zdaniem to bardzo ważne - dodaje.
Zobacz wideo
Kilka świątecznych myków, które pomogą ci przygotować dom na święta
Ciasta na kiermasze zawsze pieką te same matki. "Gdzie są krzykaczki?"Moja rozmówczyni przyznaje, iż denerwują je matki, które nazywa ironicznie "krzykaczkami" i uważa za obłudne. Wszystko dlatego, iż na co dzień są "pierwsze do komentowania i rzucania pomysłami", przekrzykują innych w prawie każdej sprawie, jednak gdy przychodzi moment, iż trzeba poświęcić trochę swojego czasu, "zawsze dziwnym trafem milkną".Matki-krzykaczki już w sierpniu uaktywniają się na grupie rodzicielskiej i rzucają dziwnymi pomysłami. Często trzeba je hamować. Jednak takie aktywne są zawsze, kiedy to w sumie nie wymaga od nich żadnego wysiłku. Jak pada hasło, 'kto przyniesie ciasto', to raptem zapada cisza, jakby się pod ziemię zapadły- mówi wzburzona Milena. - Jak trzeba coś naprawdę zrobić, to nie mają czasu. I zawsze ta trójka musi prosić, żeby ktokolwiek się zgłosił. I zawsze są to te same mamy, które po kilkugodzinnej ciszy (co jest wielką rzadkością) na grupie, w końcu zgadzają się upiec kolejne ciasto, szczególnie iż chodzi o szczytny cel - dodaje.
Ciągle ci sami rodzice robią ciasta na szkolne kiermasze Shutterstock, autor: Elena Chevalier
"Krzykaczki" nie zgłaszają się nigdy, jednak nie tylko to oburza matkę Miłosza. - Najbardziej wkurza mnie, jak siedzą na zebraniach w pierwszych ławeczkach i słodko się uśmiechają, gdy pani dziękuje za udział w klasowych akcjach charytatywnych itp. Zachowują się tak, by nauczycielka była przekonana, iż to one właśnie są 'tymi aktywnymi mamami, chętnymi do pomocy'. Kurczę, to jest tak obłudne, iż ręce opadają. Kilka dni temu znowu była "akcja kiermasz" i, jak przyznaje Milena, sytuacja znowu się powtórzyła. Tym razem jedna z matek, która należy do trójki klasowej, powiedziała, iż będzie przekazywała wychowawczyni listę opiekunów, którzy biorą udział w różnych akcjach itp. - Zapowiedziała, iż napisze to w tym tygodniu na grupie rodzicielskiej. Wierzy, iż wtedy więcej rodziców się zaangażuje w sprawy klasowe, które wymagają, chociaż odrobiny wysiłku - dodaje.Czy w klasie Twojego dziecka też są rodzice, którzy "dużo mówią, mało robią"? A może wręcz przeciwnie, razem tworzycie fajną i zgraną społeczność, zawsze chętna do pomocy w różnych klasowych sprawach? Opowiedz nam o tym w komentarzach lub na justyna.fiedoruk@grupagazeta.pl.