"Zaczął się rok przedszkolny i u nas w grupie istny wysyp imprez urodzinowych. Każdy maluch i jego rodzice chcą celebrować swoje święto na sali zabaw. Ogólnie jest to interesująca atrakcja zarówno dla solenizanta, jak i innych dzieci. Zaobserwowałam jednak, iż przyjemność ta wiąże się z bardzo niepokojącym trendem.
Dzieci lubią urodzinki
Za nami już kilka imprezek i zapowiadają się kolejne, a ja zauważyłam, iż jest na nich komplet dzieci, mimo iż nie wszystkie chodzą do przedszkola. Tak, tak, siedzą w domu z jakiegoś powodu, ale darmowej zabawy na sali z piłeczkami i animacjami nie opuszczą. Nie wiem, czy to kwestia 'oszczędności', a może rodzice nie chcą robić dziecku przykrości, w każdym razie zawsze chętnie stawiają się na urodzinkach.
Niestety widać gołym okiem, iż nie wszystkie z tych dzieciaków są zdrowe. Oczywiście rodzice mają w zanadrzu jakieś sprytne tłumaczenie: alergia, kaszel pochorobowy, lekarz już pozwolił… Oczywiście nikt nie powie, iż jego dziecko jest chore, choć gluty wiszą po pas, a charczenie słychać na kilometr.
One nie są chore?
I ja to bym naprawdę zrozumiała, gdyby chodziło o zabawę na świeżym powietrzu, bo wiem, iż ciężko o to, by jesienią dziecko nie miało absolutnie żadnych objawów. Jednak rodzice zabierają dzieci do zamkniętej sali, gdzie jest dużo biegania i krzyczenia.
W ten sposób bardzo skutecznie mieszają się zarazki, a nasze dzieci kiszą się w tym 2-3 godziny. Efekt: więcej zachowań, ale przez cały czas wszyscy udają, iż jest ok.
Skąd w ludziach taki egoizm i bezmyślność? Szkodzą w ten sposób nie tylko innym dzieciom, ale także i swoim pociechom. I po co? Tylko po to, by ktoś zajął się ich dzieckiem przez moment, by Kasia, Basia czy Krzyś mieli atrakcyjne popołudnie?
Szczerze mówiąc, ze względu na takie podejście niektórych rodziców poważnie rozważam rezygnację z takich imprezek. Wolę nie ryzykować".