Szkolne obiady to rozwiązanie idealne
"Moje dziecko w zeszłym roku chodziło na szkolne obiady i w tym również je na nie zapisałam. Oboje z mężem pracujemy na etatach, więc w domu jemy wspólnie tylko kolacje. Zależało mi na tym, by Hania jadła coś ciepłego w ciągu dnia, dlatego naturalnym wyborem były szkolne obiady" – rozpoczyna się mail od mamy 8-letniej uczennicy.
"Córka część czasu w ciągu dnia spędza na świetlicy, a ta jest tuż obok stołówki, więc nie było dużego problemu, żeby na te obiady chodziła. W zeszłym roku taki sposób nam się sprawdzał: córka jadła ciepłe posiłki, miała do tego śniadaniówkę z przekąskami i było w porządku. Teraz gdy poszła do drugiej klasy i minął zaledwie miesiąc szkoły, wszystko jest zupełnie inaczej.
Na początku miesiąca z góry zapłaciłam za wrzesień, żeby Hania chodziła na stołówkę identycznie jak w zeszłym roku. Cały miesiąc wydawało mi się, iż plan działa – Hania brała do śniadaniówki więcej jedzenia, ale jej większy apetyt nie zwrócił mojej uwagi. Pomyślałam, iż rośnie i ma większe zapotrzebowanie na jedzenie. Dopiero teraz, kiedy trzeba zaraz zapłacić za kolejny miesiąc, okazało się, iż wcale nie jest tak idealnie".
Już nie chce tam jeść
Kobieta opowiedziała o tym, jak córka samodzielnie zrezygnowała z obiadów w szkole: "Córka bała mi się przyznać i nie powiedziała wcześniej, ale prawie cały wrzesień nie chodziła na obiady do szkolnej stołówki. Przyznała się dopiero teraz. Opowiedziała mi, iż zmieniła się pani organizująca całą kuchnię, więc i posiłki się zmieniły.
Nie tylko jest nowe menu, ale dania są inaczej przyprawiane, więc część z nich nie jest już tak smaczna wg Hani. Razem ustaliłyśmy, iż spróbujemy robić domowe jedzenie w termosie albo zamówię córce dietę pudełkową. Jeszcze nie wiem, co z tego wyniknie, ale od października rezygnujemy z obiadów szkolnych" – opowiada mama dziewczynki. I dodaje:
"Mam z tym jednak kłopot i przyznaję, iż mi przykro, iż Hania nie powiedziała mi tego wcześniej. Już pal licho te stracone pieniądze, ale chodzi o to, iż nie ma do mnie zaufania i nie umiała mi wcześniej powiedzieć, iż nie je w szkole ciepłych posiłków. Druga sprawa jest taka, iż szkolna stołówka ma przecież administrację. Dlaczego nikt nie zareagował, iż obiady są opłacone z góry, a dziecko ich nie je i w ogóle nie pojawia się na stołówce? Zastanawiam się, czy ktoś to w ogóle kontroluje.
Wiem, iż czasami są różne sytuacje związane z nieobecnościami typu choroby, wyjazdy itp. Nie dostałam żadnej informacji ze szkolnej kuchni albo choćby pytania, czy córka będzie chodziła, skoro było zapłacone, a ona prawie we wrześniu wcale się tam nie pojawiała. Taki brak komunikacji to kolejny powód rezygnacji ze szkolnych obiadów" – podsumowuje mama uczennicy.