Podkurwiennik weekendowy czyli zdeklarowana feministka ma dość pseudofeminizmu uspawiedliwiającego

tabazella.blogspot.com 4 godzin temu
Mam taki weekendowy podkurwiennik po lekturze gazety, wkarwiają mła jej młodsze sister, nie te osobiste, no dobra - średnia czasem przegina tak iż mła ma ochotę zastosować brzydką metodę wychowawczą ale generalnie to nie są złe dziefczyki. Zdarza się iż choćby myślą i nie mają straszliwych złudzeń na temat swojego miejsca we wszechświecie, widząc zarówno pozytywy jak i negatywy swoich sytuacji życiowych. Średnia co prawda od czasu do czasu chciałaby mieć złudzenia ale rzeczywistość puka w okienko, kiedy czas się obudzić, co oczywiście ją wnerwia. Niezadowolnienie może jednak demonstrować jedynie na łonie rodziny, bo ma prawdziwe łobowiązki, dzieci na odchowaniu i wogle. Niestety nie wszystkie siostry mają tak prawdziwe życie jak moja średnia i niekiedy mła sobie myśli iż ten brak kontaktu z realiami to dla ludziów, bez względu na ich płeć, bardzo niekorzystna sytuejszyn. Żyjemy w banieczkach, także tych ekonomicznych i bywa iż mła się za głowę łapie kiedy czyta co też młodsze pokolenie sióstr wypisuje i gdzie widzi problemy kobiet i przede wszystkim gdzie ich nie widzi. Czasem mam wrażenie iż ruch feministyczny w tej chwili zajmuje się głównie zawiedzionymi aspiracjami przedstawicielek klasy średniej i wyższej. Dostęp do żłobków, ochrona macierzyństwa i szczególne prawa pracownicze z nim związane, prawo reprodukcyjne do samostanowienia o własnym organizmie, równa płaca za wykonywanie tej samej pracy to już wszystko rozwiązane i przyklepane. Naprawdę? Któś tu chyba żyje złudzeniami i w swoim światku wiecznych nastolatek. Sorry iż mła taka jadowita ale coś mła się wydawa iż młodsze pokolenie aktywistek jest odpowiedzialne tylko za siebie, choć czasem też mam wątpliwość w tym względzie, natomiast ma problem z udźwignięciem odpowiedzialności za kogokolwiek a zaraz będzie miało za cokolwiek i usiłuje za wszelką cenę nie wyleźć z piaskownicy. Rany, czuję się jakbym nie miała do czynienia z tekstami osób dorosłych.
Mamy teraz w Polszcze taką mikogoownoburzę związaną z wypowiedzią Marka Żydowicza, którego mła średnio trawi ale akurat pod tym co powiedział i co jest powodem cinżkiej obrazy dla co bardziej wojowniczych sisters, to mła się może podpisać wszystkimi czterema kończynami. Marek Żydowicz w wywiadzie opowiadając o historii festiwalu Cameraimage podzielił się był swoimi obserwacjami na temat branży filmowej. Facet w końcu ma parę dziesiątek lat doświadczenia. Jak stwierdził branża filmowa "przechodzi dynamiczne zmiany, wpływające na obraz filmowy, jego treść i estetykę. Jedną z najbardziej znaczących jest rosnące uznanie dla kobiet - operatorek i reżyserek. Ta ewolucja jest kluczowa, ponieważ koryguje oczywistą obecną dotąd niesprawiedliwość. Jednak pojawia się również pytanie: czy dążenie do zmiany ma wykluczać to, co dobre? Czy możemy poświęcić prace i artystów z wybitnymi osiągnięciami artystycznymi tylko po to, aby zrobić miejsce na przeciętną produkcję filmową?" No i się zaczęło. Żydowicz został okrzyknięty seksistą a w ramach pokazania mu siły "wykluczonych", z przyjazdu na festiwal zrezygnowali Steve McQueen i Coralie Fargeat. No bo mają takie a nie inne poglądy. Wypowiedź dyrektora festiwalu, imprezki o charakterze artystycznym, była be, bo nie pasuje do ideolo parytetów. Hym... parytetami sztuki się nie robi tylko talentem. To nie jest sytuacja jak w XVI i XVII wiecznej Anglii, gdzie kobietom nie było wolno występować na scenie, do szkoły filmowej może dostać się każda i każdy kto ma talent. Najwyższy obdarza nieraz talentami ciężkie skurwielice i ciężkich skurwieli, na to też się obrażają ci od cooloru skóry i pseudofeminizmu. To jest obraza na rzeczywistość i nierówność, tak jakby do ludzi przez ponad dwieście lat od rewolucji francuskiej nie dotarło iż równi to oni mają być tylko wobec prawa a poza tym to mają święte prawo do indywidualizmu, własnej osobowości, własnych talentów lub ich braku i to jest dobre. Różnice są dobre, to dzięki nim poznajemy samych siebie i jesteśmy w stanie otworzyć się na innych.
Mła nie ma ochoty oglądać jakichś gniotów tylko dlatego iż zrobiła je sister, chcę oglądać dobre kino a nie uczestniczyć w wojnie średnio utalentowanych z rzeczywistością. Qurcze, znów mła czuje klimacik Monty Pythona i widzi problem Loretty z tym jej pudełkiem na embriona. Świat sztuki to przeca nieustający konkurs, zresztą nie tylko świat sztuki, utalentowani i szczwani wygrywają, inni mają poczucie niedosytu. To nie jest jak w przedszkolu iż wszyscy dostają cukierki, cukierki dostają ci, którzy je sobie wywalczyli talentem albo uporem. o ile talentu zabraknie to mamy wysyp kina komiksowego i żenadę nadprodukcji streamingów i zaczynający się powolny upadek Disneya. Nikt się nie doczepia, produkcje są poprawne do bólu i nudne jak flaki z olejem. Perełki są nieliczne, za to często balansujące na granicy poprawności politycznej a te najlepsze "ukrycie" z niej szydzące. Mła jest interesująca czy Steve McQueen gdyby miał w swoimi własnym filmie zaangażować dobrego aktora o jasnej karnacji i kiepskiego aktora o karnacji ciemnej to wybrałby tego drugiego w ramach wyrównywania szans? Czy Coralie Fargeat zechciałaby współpracować z kiepską operatorką zamiast z dobrym operatorem w ramach wspierania feminizmu? Czy nie odczuwacie w tych pełnych oburzenia postawach obydwojga reżyserów wcale nie lekkiego smrodku hipokryzji? Hym... Amerykanie, cały ten przesiąknięty wokizmem światek nadpoprawnych, udających iż każdy może stać się Marilyn Monroe, wystarczy tylko bardzo mocno chcieć. Cóż, przedawkowanie marzeń źle się kończy i to nie dla tych hipokrytów, tylko dla ludzi, którzy im uwierzyli. Real zawsze zrobi puk, puk w okienko.

A teraz tak do nowej odsłony feminizmu mła się odniesie. Czy leci z nami pilot? Kolejna fala ideologii wkroczyła, tak jak komunizm, w fazę błędów i wypaczeń. Nowe feministki uznały iż mężczyźni to zawsze dominują nad kobietami, więc walka o równouprawnienie nie będzie mieć końca i w miarę jego postępów będzie się zaostrzać. Wygląda znajomo? Tak, tak, walka klas będzie się zaostrzała z czasem, tako głosiło komunistyczne credo. Tylko co to ma wspólnego z rzeczywistym równouprawnieniem? Mła tak sobie myśli iż to ma bardzo mało wspólnego z feminizmem, dążeniem do równości wobec prawa i poszanowania odmienności sytuacji kobiet wynikających z biologii naszego gatunku, to jest antymaskulinizm, czyjeś kompleksy i braki, ukryte w ruchu społecznym, znaczy nie prawda iż jestem kiepska albo taka se w tym co robię, jestem tylko gnębiona. Cóś jak u Wołodii Wysockiego - "Dlaczego mam żulem być, albo bandytą - Nie lepiej już zostać mi antysemitą?" No a samiec twój wróg teraz, zawsze i wszędzie, Liga rządzi, Liga radzi, Liga nigdy cię nie zdradzi. Najdrobniejszy cień wątpliwości w tej kwestii jest myślozbrodnią. Żydowicz oberwał bo zderzył nawiedzonych z realnym światem. Drugie zderzenie w krótkim czasie, mam na myśli iż feministki i wokiści ostatnio zderzyli się z Amerykanami, którzy nie tyle zagłosowali na Ryżego, co zagłosowali przeciwko odlotom do jakich dochodziło z okazji "trzymania rządu dusz" przez nowe feministki, BLM, klimatystów, prozdrowotnych i tym podobne kręgi "poprawnie myślących". Ludzie przestali się bać łatki rasisty czy mizogina! Zdawa się iż dla niektórych to nie do przeżycia iż ponownie pojawiło się słowo normalność, wicie rozumicie, normy to narzędzie wartościujące. Narzędzi zawsze należy używać umiejętnie ale bez narzędzi trudno jest budować cywilizację, normy są potrzebne a te oddolne są niestety konieczne. Kształtować je można jedynie przez ewolucję, gwałtowna zmiana norm niczego dobrego nie przynosi. Tak było, jest i tak będzie.

A jeżeli chodzi o Wybiorczą to coraz więcej w niej łopatologicznej ideolo, zgadzam się z tymi, którzy twierdzą iż GW bardzo by zyskała, gdyby w końcu pozbyła się dodatku pod tytułem "Wysokie obcasy". Hym... wysokie obcasy napinają mięśnie łydek, ud i pośladków, co wzmacnia atuty czyli seksualizuje wizerunek kobiety w oczach płci przeciwnej, he, he, he. Zatem brzydki to tytuł dla feministycznego dodatku, popierający "stereotypowe postrzeganie kobiety wyłącznie jako obiektu seksualnego". Jak to napisał jeden z komentujących kolejny artykuł Wybiórczej na temat nowe feministki kontra reszta świata - "Niech sobie siostry radzą same na rynku". Mła popiera całą sobą, wincyj kultury, mniej ideologii. Żadnych opowieści będących rewersem tych drukowanych u braci Kremlowskich vel Karnowskich, żadnej histerii, braku argumentów zastępowanych age shaming. Chcę normalnego dodatku na weekend, bez tych pseudofeministycznych wyrzygów. Jak już koniecznie chcą dodatek płciowy to niech go choć zatytułują "Dobre Buty". Nie wiem kto rysował te śliczne motywy ozdabiające dzisiejszy wpis, przyznaję się bezczelni do zaniechania poszukiwań. W Muzyczniku mła postanowiła zapodać cóś kojącego nerwy ale potem sobie pomyślała iż lepiej cóś dającego do myślenia czyli będzie Władymir Wysocki i "Antysemici". Pieśń o korzyściach z przyłączenia się do jakiegoś ruchu. Cóś mła się wydawa iż spora część młodego pokolenia feministek miała dylemat podobny do podmiotu lirycznego tekstu Wołodii. Chciałabym się mylić, bo nie podobie mła się wizja obrażonych na świat, sfrustrowanych własnymi ograniczeniami kobiet, które wykorzystują feminizm, ruch, który naprawdę nam kobietom pomógł, do podbudowania własnego ego i leczenia kompleksów. Ruch feministyczny nie powinien młodsze sister być poradnią psychologiczną dla tych z niespełnionymi aspiracjami, są ważniejsze sprawy do załatwienia.
Idź do oryginalnego materiału