Decyzja o przedszkolu
"Moja córeczka w maju skończyła 3 lata, a ja od października planuję wrócić do pracy zawodowej. Dotychczas mieliśmy możliwości finansowe, iż to ja zajmowałam się opieką nad nią, ale Maja jest już duża i widzę, iż potrzebuje kontaktu z dziećmi. Postanowiliśmy więc z mężem, iż zapiszemy ją do przedszkola, a ja wrócę do pracy, by podreperować nasz budżet" – zaczyna wiadomość Paulina.
"Ostatnie 1,5 roku to mąż utrzymywał naszą rodzinę. Córka od urodzenia spędzała najwięcej czasu ze mną i jesteśmy mocno związane. Kiedy kończył mi się urlop rodzicielski, postanowiłam zostać z nią jeszcze w domu, bo nie byłam gotowa, żeby Maja była pod opieką kogoś innego.
Teraz dostała się do przedszkola i od połowy lipca zaczęła chodzić tam po trochu codziennie. Najpierw poszłyśmy razem na 2 godziny, później przez kilka dni chodziła na 2-3 godziny, a ja czekałam w szatni lub okolicach przedszkola. Teraz zostaje już codziennie na kilka godzin, ale muszę przyznać, iż to jakaś masakra".
Źle znosi rozłąkę
Kobieta opowiada, iż jej córka nie chce chodzić do placówki: "Po pierwszych 2 dniach byłam optymistycznie nastawiona, bo Maja chętnie rano szykowała się i szła do przedszkola. Później coś się zmieniło. Nagle codziennie rano były płacz i tupanie, niechęć do pań z przedszkola i trzymanie się mnie na każdym kroku. Wiem, iż to jej reakcja na naszą rozłąkę, staram się być spokojna i cierpliwie rozmawiać z córką.
Tłumaczę jej, iż nie może nie chodzić do przedszkola, tylko dalej siedzieć ze mną w domu. Wolę, żeby przyzwyczaiła się teraz, kiedy jestem w domu, niż kiedy pójdę do pracy i nie będę mogła ot tak zostać z nią w domu. Panie w przedszkolu starają się nas wspierać i przyznają, iż kiedy już Maja zostaje, całkiem dobrze odnajduje się w grupie. Zapisałam ją tam też dlatego, iż widziałam, iż będąc ze mną całe dnie, brakuje jej towarzystwa dzieci. Teraz może tę potrzebę spełnić".
Babcia uważa, iż wnuczka jest rozpieszczona
"Bardzo przeżywamy tę nową rzeczywistość – i Mai, i mnie jest codziennie bardzo ciężko, ale staram się być nieugięta. Ostatnio w weekend wpadła do nas teściowa na kawę i mąż opowiadał jej o tym, iż trudno nam poradzić sobie z tym wszystkim, bo Maja jest bardzo emocjonalna. Zaczęłam mówić pewnym głosem, iż będzie lepiej, tylko potrzeba czasu, by Maja się przyzwyczaiła.
Teściowa na te słowa prychnęła pod nosem i powiedziała, iż może być różnie, skoro ją tak ciągle trzymam przy sobie. Dodała, iż gdybym wróciła wcześniej do pracy i tak nie rozpieszczała córki, teraz by nie było problemu z przedszkolem. Muszę przyznać, iż dobiło mnie to, bo i tak jest nam ciężko. Kiedy usłyszałam jej słowa, zaczęłam dodatkowo obwiniać siebie, chociaż wiem, iż teściowa wcale nie ma racji..." – kończy swój list mama dziewczynki.