Córka płacze w przedszkolu, a panie krzywo na mnie patrzą. Nie jestem wyrodną matką

mamadu.pl 1 tydzień temu
Wrzesień jest trudny nie tylko dla maluszków rozpoczynających edukację przedszkolną. Napisała do nas mama 4-latki, która każdego dnia płacze i wcale nie chodzi o trudne poranki w szatni. Jak wyjaśnia Monika, w ubiegłym roku podeszła elastycznie do adaptacji, w tym jednak pracuje już na pełen etat. Niestety jest za to krytykowana przez nauczycielki.


"We wrześniu córka zaczęła drugi rok przedszkola. W ubiegłym roku gwałtownie się zaadaptowała i chętnie zaczynała każdy dzień. W zasadzie po miesiącu skończył się poranny płacz czy trudne rozstania. Czułam dużą ulgę, iż idzie tak gładko, podczas gdy inni rodzice dosłownie 'walczą' w szatni z emocjami swoimi i dziecka. Współczułam im.

Miało być tak łagodnie


Niestety ten rok przyniósł nowe wyzwania, z którymi ciężko sobie poradzić. Ponieważ zmieniłam pracę, córka teraz musi zostawać w przedszkolu trzy godziny dłużej. Dziś pani zwróciła mi uwagę, iż córka po podwieczorku (czyli ok. godziny 15:00) zaczyna popłakiwać.

Ich zdaniem po prostu dziecko jest zbyt długo w przedszkolu i powinnam Alę odbierać zdecydowanie wcześniej, a nie tuż przed zamknięciem przedszkola. Córka nie chce się bawić, tylko spogląda na drzwi lub furtkę, a smutek nasila się, gdy kolejne dzieci opuszczają placówkę.

Fakt, byłam po ciężkim dniu w pracy, ale ta sugestia pań mocno mnie zirytowała. Powiedziałam, iż to ich zadanie, by znaleźć sposób, by dziecko dobrze się czuło w przedszkolu, bo ja nie rzucę pracy dla ich widzimisię. Jako osoby wykształcone powinny mieć na to jakieś sposoby, bo chyba kończyły studia pedagogiczne i jakieś kursy. Wściekła opuściłam szatnię.

To nie moje zadanie


Z jednej strony jest mi głupio, bo trochę chyba zbyt ostro zareagowałam, z drugiej jednak przecież powiedziałam samą prawdę. Mąż zaczyna pracę później, więc może córkę spokojnie odprowadzić dopiero na godzinę 8:30. Ja z kolei jadę na wcześniejszą porę i potem Alę odbieram. Mimo to pracuję przecież 8 godzin i muszę jeszcze dojechać. Nie mamy dziadków, którzy by nam pomogli. Nie rzucę pracy, bo panie sobie nie radzą z emocjami 4-latki. To przecież ich rola, by dziecko odnalazło się w placówce.

Fajnie, iż inni rodzice mogą wcześniej odbierać swoje dzieci, ale ja nie. Nie podoba mi się to, iż ktoś z tego powodu robi ze mnie wyrodną matkę. Ja rozmawiam z Alą i ona naprawdę wiele rozumie, tylko iż tęsknota jest silniejsza. W takiej sytuacji to przedszkole musi się także postarać, a nie zrzucać całą odpowiedzialność na pracujących rodziców".

Idź do oryginalnego materiału