Czytam dziecku lektury na dobranoc. Mam powód i ty też powinnaś

mamadu.pl 1 miesiąc temu
"Kto powiedział, iż dziecko musi samo sobie czytać?" – pyta nasza czytelniczka, która przekonuje, iż przecież uczeń ma znać treść lektury. Poznajcie opinię Malwiny i sami oceńcie, czy to wyręczanie, a może wspieranie własnego dziecka w procesie uczenia się?


"Rok szkolny ruszył z kopyta i już pierwsza lektura do przeczytania na gwałtownie została zadana. Krótki termin, sporo stron, więc to było dość oczywiste, iż pomogę mojemu dziecku. Jednak gdy mówię otwarcie, iż czytam synowi lektury na głos, to ludzie dziwnie na mnie patrzą. Naprawdę uważacie, iż lepiej zostawić dziecko same sobie? A jeżeli nie zdąży lub nie zrozumie książki, to czego to je niby nauczy?

Tak pomagam dziecku


Syn zaczął czwartą klasę i w teorii powinien już być w stanie samodzielnie czytać książki. Z tym czytaniem idzie mu różnie (podobno ma jeszcze czas, jest to pod kontrolą w poradni), mimo to się nie zraża. Książki, które sam sobie wybiera, czyta z zapałem samodzielnie, czasem na głos, a czasem po cichu. Najważniejsze jednak, iż wie, co czyta i to lubi.

Niestety z lekturami nie jest już tak prosto. Często po prostu go nie interesują te historie, więc i trudniej się je czyta. Do tego, bardzo często jest kiepska czcionka, która nie sprzyja dzieciakom, które mają jakieś trudności. Moim zdaniem wydawnictwa książkowe powinny uwzględniać w lekturach, iż np. dzieciom z dysleksją trudno czytać małe naćkane na siebie literki. W każdym razie zadaną lekturę dziecko znać musi.

Zbyt duży na czytanie?


Mój syn uwielbia audiobooki i ogólnie jest słuchowcem, dlatego dla mnie dość oczywiste jest, iż w momencie, gdy nie radzi sobie z lekturą, siadam z nim i czytam mu na głos. Taka strategia sprzyja także tłumaczeniu dziecku jakichś niezrozumiałych słów, czy sytuacji opisanych w książce. Zresztą syn bardzo lubi słuchać mojego głosu, a to przecież także mile spędzony wspólny czas.

Kiedy otwarcie mówię, iż tak postępuję, słyszę, iż to nieuczciwe. Jednak zadaniem jest przecież znajomość lektury, więc co za różnica, kto to czyta? Podczas sprawdzianu czy przerabiania lektury nie ma mnie w szkole, nie podpowiadam, wszystko syn ma w głowie. Wypada lepiej niż dzieci, które samodzielnie przeczytały książkę, bo często nie zrozumieją, co czytają. Przecież to nie nauka samodzielności, a pozostawienie ucznia na pastwę losu.

To zupełnie bez sensu! Tak tylko można zrazić dziecko do czytania i tyle!".

Idź do oryginalnego materiału