Dopłaciła obcemu dziecku 3,5 zł do zakupów i oberwała. Co wyrośnie z tego pokolenia?

mamadu.pl 1 tydzień temu
Pomyślałam, iż to całkiem miła historia ze sklepu: pani dopłaca nieznajomej dziewczynce do zakupów, bo zabrakło jej kilku złotych. A potem przeczytałam, co o tej scence myślą inni. Niby cud, iż to dziecko przeżyło niebezpieczną wyprawę do sklepowej dżungli, ale nie ma co się cieszyć, bo w życiu to ono sobie nie poradzi. Podobno.


Scenę ze sklepu opisała w aplikacji Threads Monika Kasiewicz (@m.kasiewicz):


"Dziś stoję w kolejce w jednej z sieciówek, a jedną osobę przede mną płaci za swoje zakupy około 6-letnia dziewczynka garścią klepaków. Pani policzyła, iż nie wystarczy jej na wszystko, co wybrała, i kazała jej z czegoś zrezygnować, ale przez cały czas brakowało jej do rachunku. Kobieta przede mną już zaczęła wzdychać i memrać coś pod nosem.

Zapytałam kasjerkę, ile brakuje. 3,50 zł. Wyjęłam pieniądze z portfela i podałam kasjerce, która podziękowała mi jako matka matce, iż są jeszcze ludzie o wielkich sercach. Dobro wraca, cieszę się, iż mogłam umilić dziecku ostatni dzień wakacji" – jeżeli po przeczytaniu tej historii (tu link do wpisu) i tobie kąciki ust zaczęły unosić się w uśmiechu, zaraz szybciutko opadną.

Pokolenie skazane na porażkę?


To nie jest miła opowieść o tym, jak drobny gest obcej kobiety umilił dziecku dzień. To przecież przepowiednia zagłady pokolenia alfa. Po pierwsze, kto w ogóle wypuścił z domu 6-letnie dziecko bez opieki i pozwolił mu robić zakupy? Po drugie, choćby jeżeli dziecko nie zostało porwane czy nie wpadło pod samochód, kilka życia mu zostało, bo na pewno kupowało słodycze, a wiadomo, iż taki papierek po batoniku to jak bilet na drugą stronę. W końcu, po trzecie, jeżeli już uda się tej 6-latce przetrwać, to wyrośnie z niej roszczeniowa egoistka, która będzie oczekiwać, iż wszyscy będą nad nią naskakiwać. Podobno.

W historii opisanej przez użytkowniczkę Threads nie ma wielu szczegółów. Być może był to osiedlowy sklepik, może duży supermarket, a rodzice dziewczynki czekali w samochodzie. Może kupowała paczkę chusteczek i kilogram bananów, a może tego śmiercionośnego batonika. Mimo braku szczegółów dostało się i autorce wpisu, która chciała przecież dobrze, i temu dziecku, i adekwatnie wszystkim dzieciom. Bo internauci piszą tak:

"A adekwatnie co kupiło to dziecko? Słodycze? Lody? Przecież nie artykuły pierwszej potrzeby. Może lepiej nie dopłacać dzieciom do niezdrowej żywności? W dodatku dziecko miało lekcję oszczędzania"

"No i zrobiłaś wielki błąd, pokazałaś dziecku, iż zawsze ktoś jej pomoże, a to tylko jeden z kilku złych nawyków"


"Niby fajnie, ale z drugiej strony, czego uczymy dzieci? Że zawsze ktoś da. Nie wiem, czy kodowanie tego od pierwszych lat życia jest ok"


"To ja się spytam, gdzie rodzic tego dziecka? 6-latek sam w sklepie?".

"Pracowałam w sklepie. Jeden dzieciak, ok. 7-letni, przychodził co 2-3 dni i za każdym razem mu brakowało, a przy odejmowaniu rzeczy wiecznie kombinował, aż ktoś z kolejki mu dopłacał".


Tak, ja wiem, czasy się zmieniły: dziś nie ma dzieci z kluczem na szyi, nadwaga i otyłość w młodym wieku to poważny problem, a rodzicom zdarza się wyręczać dzieci i spełniać ich wszystkie zachcianki. Ja wiem. Tylko że... Nie o tym jest ta historia. A czy to pokolenie wyrośnie na kombinatorów i egoistów? Może. Tak jak starsze, co widać po powyższych komentarzach, wyrosło na plujące jadem żmije.

Idź do oryginalnego materiału