Uczniowie poprawiają oceny, wyliczają średnią, jaką uda im się uzyskać na koniec roku. Rodzice zastanawiają się nad upominkami dla wychowawców, a nauczyciele wraz z dyrekcją kupują książki, które wręczą uczniom. W przedszkolach nauczycielki dopinają wszystko na ostatni guzik, a siostry zakonne rozsyłają wiadomości.
Msza
"Marcin jest jedynakiem, w tym roku dopiero poszedł do przedszkola. Zarówno dla niego, jak i dla mnie wszystko jest nowe i nieznane. Uczymy się, doświadczamy. Niektóre pomysły pań nauczycielek uważam za fantastyczne, ale są i takie, które budzą we mnie mieszane uczucia" – pisze Magda.
"Kilka dni temu otrzymałam wiadomość, której zupełnie się nie spodziewałam. Adresat: siostra zakonna. Temat wiadomości: msza święta. Treść: '17 czerwca zapraszamy dzieci wraz z rodzicami na uroczystą mszę dziękczynną'. I niby nie ma w tym nic nadzwyczajnego, wiadomość jak każda inna. Większość rodzin weźmie udział w uroczystości. A co z tymi, którzy są niewierzący i do kościoła nie chodzą?" – kontynuuje.
Pani Magda nie ochrzciła syna. Od kilku lat nie chodzi do kościoła. Nie wzięła też ślubu kościelnego, a jedynie cywilny. Opowiada o powodach, o tym, co skłoniło ją do takiego postępowania, ale prosi, abyśmy tego nie opisywali publicznie.
"W grupie mojego syna pozostało jedna rodzina w podobnej sytuacji. O podobnych przekonaniach. I tak się zastanawiam, jak będzie wyglądał nasz dzień. Co mam powiedzieć synowi? Plan jest taki: dzieci idą do przedszkola, a po obiedzie odbierają je rodzice. Wszyscy spotykają się przed przedszkolem i razem idą na mszę do kościoła. A co z nami? Co z tym drugim chłopcem?" – zastanawia się czytelniczka.
Smutek
"Nie wiem, co zrobić, jak postąpić?" – pisze.
Pani Magda planowała nie posłać tego dnia syna do przedszkola. Tak, by oszczędzić mu nieprzyjemnej i niezręcznej sytuacji. Niestety, panie nauczycielki opowiedziały dzieciom o tym, co za kilka dni się wydarzy. Podobno przyszła też siostra zakonna. Przedszkolaki uczą się piosenki, którą mają zaśpiewać na zakończenie mszy świętej.
"Syn przepełniony jest emocjami, już nie może się doczekać, odlicza na paluszkach dni. A ja nie potrafię mu powiedzieć, iż nie weźmie w tym udziału. Nie wiem, jakich słów użyć, który moment będzie najstosowniejszy" – kontynuuje.
Czytelniczka wspomina, iż próbowała rozmawiać z nauczycielką przedszkola, ale ta na wszystkie pytania i wątpliwości odpowiedziała jednym zdaniem: "Wszystko ustalone jest z dyrekcją. To nie od nas zależy".
Pani Magda nie wie, jak postąpi, ale nie ukrywa, iż została postawiona w bardzo niezręcznej sytuacji. Z jednej strony ma żal do pań nauczycielek, iż opowiedziały dzieciom o całym wydarzeniu, a z drugiej ma pretensje do siebie, iż wcześniej sama z nimi nie porozmawiała i nie poprosiła o pomoc w rozwiązaniu zaistniałej sytuacji. A wy, jak byście postąpiły na jej miejscu?