"Uczą je antykultury"
"Chciałabym poruszyć problem, który od jakiegoś czasu, mam wrażenie, się nasila. Na placach zabaw rodzice zaczęli wprowadzać bardzo przykrą dla innych, niekulturalną i egoistyczną praktykę" – zaczyna swój list nasza czytelniczka Anna.
Kobieta uważa, iż na placach zabaw można zaobserwować pewien zwyczaj, który rodzice stosują też w innych sytuacjach: "Otóż bez względu na wiek dziecka rodzice zajmują całe ławki nie tylko swoimi torbami czy ubraniami, ale pozwalają rozkładać się dzieciom na całej długości zabawki i robić babki. Krótko mówiąc: uczą dzieci antykultury i wsobności. Mimo iż dzieci mają do dyspozycji całe tereny zagospodarowane najróżniejszymi sprzętami, pokryte trawą itd., jak widać to za mało.
Zdarzyło się, iż ojciec dziewczynki w wieku wczesnoszkolnym miał do mnie pretensje, iż bez pytania (sic!) zrzuciłam babki z ławki, żeby usiąść w cieniu. choćby gdyby ktoś był przy tej ławce, trudno, żebym miała pytać dziecko, czy mogę skorzystać z ławki, która służy do siedzenia, a nie brudzenia jej piachem. Kuriozum polegało na tym, iż on oczekiwał ode mnie, iż będę chodzić po placu i pytać, kto zrobił te babki i czy łaskawie udzieli mi pozwolenia na pilnowanie dziecka na siedząco.
Ten mężczyzna, zamiast zwracać uwagę obcej dorosłej osobie, iż chce usiąść, powinien uczyć swoje dziecko, iż po pierwsze: ławka (zwłaszcza gdy na placu są inni ludzie) nie jest jednym ze sprzętów do brudzenia, a dzieci mają mnóstwo miejsca, żeby się bawić; a po drugie: iż po skończonej zabawie należy po sobie sprzątnąć w takim miejscu. Trudno, żeby dorosły stał albo siedział w upalny dzień na słońcu, bo ktoś sobie zrobił piaskową wystawę".
"Gotujecie nam wszystkim koszmar"
Nasza czytelniczka zauważa też, iż postawa rodziców jest oburzająca: "Na koniec dowiedziałam się jeszcze, iż to jest plac zabaw (czytaj: dzieci mogą absolutnie wszystko i w każdym miejscu tego placu). Owszem, to jest plac zabaw, ale to jest też miejsce dla rodziców dzieci zbyt małych, by przebywały tam same. Chyba niektórzy uważają, iż dorośli mają teraz mniej praw niż dzieci.
Nastały czasy, w którychś zbyt wielu dorosłych kultywuje pajdokrację. Jakie są i będą tego konsekwencje dla wszystkich (niestety, nie tylko dla tych 'roztropnych, uważnych' rodziców? Brak szacunku do innych, w tym do starszych, nierespektowanie cudzych granic, bezczelność, egoizm, agresja, gdy taki młody będzie miał się do czegoś dostosować itd. Gotujecie nam wszystkim koszmar, bezmyślni ludzie.
To przez takie nieliczenie się z innymi po miastach chodzą hordy nastolatków, którzy robią, co im tylko przyjdzie do głowy, przeklinają przy dzieciach i kobietach, zachowują się ordynarnie, rozpychają na chodnikach, plują. A iż są w grupie, czują się tym bardziej silni. Ponieważ nie znają zasad i nie mieli stawianych granic, zamiast przyjąć czasem, iż nie wszystkim podoba się ich zachowanie, zaczynają się stawiać słownie i fizycznie. Czy chodzi Wam o to, żeby niebawem panowało prawo pięści – kto silniejszy, ten pan?
Rodzice, ocknijcie się wreszcie, bo dziś zajmujecie ławki swoimi rzeczami, nie ucząc dzieci, co znaczy kultura, empatia i uważność na innych. Jutro obudzicie się z poczuciem, iż coś się Wam wymknęło spod kontroli. I może to nie być najgorsze, z czym przyjdzie Wam i nam się zmierzyć" – zaznacza ze smutkiem czytelniczka.