Luz na urlopie ze starszakami
Wakacje ze starszymi dziećmi wielu rodzicom wydają się okazją do odpoczynku. Nie trzeba już martwić się komfortem i atrakcjami dla malucha, starszaki często potrafią samodzielnie zorganizować sobie czas: "Jestem mamą dwójki dzieci w wieku szkolnym i myślałam, iż podróżowanie z 11- i 8-latkiem będzie prostsze niż wakacje z niemowlakiem czy przedszkolakiem. Tymczasem muszę przyznać, ze nasze ostatnie wakacje sprawiły, iż zatęskniłam za urlopem z maluchem, któremu wystarczy hotelowy basen i owoce dostępne w strefie open baru.
Kilka dni temu wróciliśmy z wakacji all inclusive w Turcji i to najpewniej były najgorsze wakacje, jakie dotychczas przeżyłam z moimi dziećmi. Dzieci pierwszy raz świadomie były na takim wyjeździe, wcześniej w wypasionym hotelu z wyżywieniem i atrakcjami byliśmy, jak młodszy syn miał rok, a starszy niecałe 4 lata.
Wtedy nie było mowy o relaksie, bo rozdzielaliśmy się z mężem i każde z nas biegało za jednym z dzieci. Teraz miałam wrażenie, iż wreszcie chłopaki będą w stanie zająć się sobą, wspólną zabawą na basenie itp. Chciałam w tym czasie poleżeć trochę na słońcu, może wypić jakiegoś drinka i posłuchać audiobooków".
Pilnowałam ich jak 2-latków
Mama dwójki chłopców była zdenerwowana ich zachowaniem. Na dodatek dzieci nic nie robiły sobie z próśb i uwag kobiety: "Tymczasem cały wyjazd byłam zirytowana i musiałam mieć oczy dookoła głowy. Nie biegałam za maluchami, które nie zdawały sobie sprawy z niebezpiecznych miejsc i sytuacji, ale wciąż musiałam upominać synów, by nie wbiegali w innych gości hotelu.
Innym razem upominałam, żeby nie wygłupiali się aż tak bardzo na basenie, bo ochlapują wszystkich dookoła. Co chwila też musiałam znosić oceniający wzrok innych plażowiczów, kiedy synowie raz za razem przynosili z baru furę jedzenia z napojami i zbyt głośno bawili się w morzu, kiedy udaliśmy się na pobliską plażę".
Czy to moja wina?
"Synowie sprawiali, iż czułam się zawstydzona i zażenowana ich zachowaniem. Podczas posiłków zaśmiewali się na cały głos, przekomarzali się, innym razem obydwaj wybrzydzali, widząc menu restauracyjne. Kiedy młodszy dostał ataku czkawki, a starszy rozsypał na wykładzinie pół talerza ryżu, poczułam, iż mam dosyć. Rozmawiałam z nimi i obiecali, iż postarają się trochę opanować.
Ewidentnie widzę, iż zachowują się tak trochę z mojej winy. Chłopcy wcześniej na takich wakacjach nie byli, wszystko było dla nich nowe, ciekawe, ekscytujące. Może powinnam ich uczulić jeszcze przed wakacjami, iż trzeba zachowywać się w jakiś konkretny sposób, mieć nieco umiaru. A tak to zachowywali się dosłownie jak dzikusy. Było mi wstyd, bo tym razem opowieści o Polakach cebulakach będą prawdopodobnie dotyczyły moich dzieci" – kończy list czytelniczka.