Dziecko powinno mieć wpływ na swoje miejsce, dodatki, kolory etc. To jest ważne, bo daje mu poczucie sprawczości. My sami jako projektanci często rozmawiamy z dziećmi klientów na ten temat. Nie dalej jak wczoraj mieliśmy rozmowę z pewnym niezwykle świadomym swoich emocjonalnych potrzeb 12-latkiem, który opowiadał, w jakim pokoju czułby się sobą. Patrząc na istniejący w naszym kraju system edukacji widzimy, iż jest on dyrektywny. Nauczyciel mówi dzieciom, jaki jest świat, a one mają tylko słuchać. W tej sytuacji pokój dziecięcy często okazuje się jedyną przestrzenią, w której mogą się one się wyrazić.
Rozmowa z projektantami wnętrz, Martą Sobieszek i Grzegorzem Kumiszcza, właścicielami studia projektowego Omnictreatio
Część rodziców uważa, iż dziecko, które idzie do szkoły powinno się skupić już tylko na nauce, więc z jego pokoju znikają wszystkie zabawki, gry, itp. Czy słusznie?
Nie chcemy oceniać zachowania takich rodziców, ale warto by zwrócili uwagę na to, iż sześcio- czy siedmiolatek to wciąż dziecko. Samo pójście do szkoły jest już dla niego wielką zmianą, więc dodatkowo tak drastyczna zmiana jego pokoju, miejsca, w którym powinno się czuć dobrze może zachwiać jego poczuciem bezpieczeństwa. Psychologowie wyraźnie mówią, iż choćby do momentu osiągnięcia dojrzałości bezpieczeństwo jest tym, co kształtuje w dziecku pewność siebie, ufność, otwartość, komfort. Zabierając mu tak istotny aspekt „fundujemy” mu wszystko to, co przeciwne: brak poczucia wartości, lęk, niepewność, nieufność i stres.
Szczęśliwie dla dzieci, od kwietnia tego roku obowiązuje rozporządzenie zakazujące w klasach I-III zadawanie pisemnych prac domowych – przynajmniej tych na ocenę. Dziecko może w domu zajmować się tym, co kształtuje jego motorykę, drobnymi pracami praktyczno-technicznymi. I tu faktycznie dobrze, żeby w swoim pokoju miało wydzieloną na to przestrzeń. Od razu i wyraźnie mówimy, iż na tym etapie nie warto inwestować w jakieś designerskie biurka i krzesła. Ważne, by były one dopasowane do wzrostu i postawy dziecka.
Są też tacy rodzice, którzy wolą mieć dziecko pod kontrolą – np. w pokoju dziennym. I tam, ich zdaniem, dziecko ma się uczyć i bawić. Czy to jest dobre rozwiązanie?
Jest ono, delikatnie mówiąc, niefortunne, choć wiemy, iż to częsta praktyka. Rodzicowi wydaje się, iż dzięki temu spędza więcej czasu ze swoim dzieckiem i ma nad nim kontrolę. Z technicznego punktu widzenia – ma rację, ale… Zacznijmy od tego, iż każde pomieszczenie w domu ma swoje funkcje i zaspakaja określone potrzeby jego mieszkańców. Pokój dzienny jest dla wszystkich użytkowników, tam się spotykają, rozmawiają, bawią, dostarczają sobie rozrywki. Jest telewizor, gra radio czy sprzęt hi-fi. Jest głośno i gwarno. Salon nie sprzyja nauce i koncentracji. \
Tak samo – pozornie – wydaje się, iż dobrym miejscem do czytania jest łóżko. Bierzemy książkę, idziemy do sypialni, kładziemy się na łóżku i po 2 stronach… zasypiamy. To jest naturalne i nie dzieje się tak dlatego, iż książka jest nudna. Po prostu nasz mózg kojarzy to miejsce i tę pozycję ze snem. Wystarczy do sypialni wstawić wygodny fotel i tam czytać – gwarantujemy, iż lektura będzie „wchodziła” dużo lepiej.
Wracając do pokoju dziennego – dziecko może się tam bawić z pozostałymi członkami rodziny, ale nauki z tego nie będzie. Lepiej wygospodarować – przynajmniej w tych początkowych etapach szkoły – pół godziny, by posiedzieć z dzieckiem, jeżeli robi jakąś pracę manualną, a nie zerkać na nie podczas na przykład przygotowywania kolacji.
Jak powinien wyglądać pokój pierwszoklasisty? Jakich elementów nie może tam zabraknąć? Jak dobierać i ustawiać meble, dobierać kolory i oświetlenie?
W pokoju dziecka najważniejsze jest wydzielenie przestrzeni na zabawę, odpoczynek, naukę i sen. Tak jak wspomnieliśmy na początku, duże biurko nie jest potrzebne. Cały dzień w ławce – to i tak dużo dla dziecięcego kręgosłupa. Ale oczywiście taką przestrzeń na naukę można zaaranżować. To, co rekomendujemy to dopasowanie go do naszego dziecka. W szkole wszystko jest „znormalizowane” – są takie same ławki i krzesła a przecież nasze dzieci różnią się anatomicznie. Dlatego warto by miejsce do nauki było – jak to się mówi – szyte na miarę. Biurko, blat, dobre regulowane krzesło – to jest baza, w którą powinniśmy zainwestować. Dobrze, kiedy biurko stoi przy oknie – wtedy dziecko nauczy się dobrego nawyku, by na chwile oderwać się od pracy czy nauki i popatrzeć na wprost, na zieleń. Odpoczynek dla oczu jest bardzo ważny.
Jeśli chodzi o przestrzeń do zabawy pamiętajmy, by była zaaranżowana pod to, co naprawdę lubi nasze dziecko, a nie to, co modne. Wspinaczka – zainstalujmy mu drabinkę. Woli rysować -możemy zostawić kawałek ściany dla wolnej twórczości lub postawić sztalugę. Mogą być regały na kolekcję ulubionych figurek, a choćby mini kosz do koszykówki. W strefie odpoczynku musimy zadbać o to, by ta przestrzeń była odosobniona. Żeby nie było tak, iż dziecko po szkole od razu kładło się na łóżko, bo to stymuluje sen. Możemy obok rozłożyć poduchy, pufę, zainstalować huśtawkę a choćby – jeżeli jest odpowiednia na to przestrzeń – hamak. Taki monotonny stały ruch jak huśtanie dobrze wyreguluje dziecko, które po całym dniu w szkole jest przebodźcowane.
Łóżko powinno być jedynym miejscem w strefie snu – choćby bez szafek, ewentualnie tylko z lampką. Dobrym i bardzo modnym teraz rozwiązaniem są łóżka piętrowe. Góra służy do spania, a pod łóżkiem może być albo strefa relaksu, albo zabawy, albo biurko do nauki.
OHME – A co z komputerami? Przecież teraz już choćby przedszkolaki mają swoją elektronikę….
To jest odpowiedzialność rodziców. Niech sobie sami odpowiedzą na pytanie, czy chcą, by ich dziecko spędzało całe dnie przed monitorem. Maluchy na tym etapie wciąż pracują nad swoją sprawnością motoryczną, a granie w gry komputerowe tego nie zapewnia. Oczywiście nie jesteśmy też całkowicie przeciwni tego typu rozrywce. Świat się zmienia, korzystanie z komputera może mieć też swoje dobre strony. Po prostu wymaga to ze strony rodziców pracy: wprowadzenia dobrych nawyków i konsekwencji.
Czy pokój dziecka powinien być kolorowy czy stonowany?
Nie pozbawiajmy dziecka kolorów. One budują wyobraźnię, stymulują do zabawy, ułatwiają naukę i efektywny wypoczynek. Wszystko zależy od ich doboru. Baza powinna być neutralna, jasna, dzięki temu nie będzie przytłaczać całości. Cieple kolory (jak beż) optycznie powiększają przestrzeń, natomiast chłodniejsze (np. błękit) dodają jej głębi. W strefie do spania, odpoczynku i nauki powinny dominować stonowane kolory, ale już w strefie zabawy – można poszaleć, nie tylko w dodatkach.
Warto pamiętać, jak wpływają na nas poszczególne barwy. Kolor zielony – uspokaja i daje poczucie bezpieczeństwa. Różowy – poprawia nastrój i dodaje energii. Żółty – wpływa na kreatywność, pobudza. Niebieski – ułatwia zasypianie, a fioletowy – najlepiej odstresowuje.
Oczywiście nie chodzi o to, żeby pokój był wielokolorowy, ale znając emocjonalność naszego dziecka wiemy, czego najbardziej potrzebuje. Poza tym możemy pobawić się dodatkami: kocami, poduszkami, zasłonami, etc.
Jakie światło powinniśmy zapewnić naszemu dziecku?
Zdecydowanie ciepłe, zarówno do zabawy jak i pracy. zwykle dzieci są dość ruchliwe i pobudzone, a zimne światło tylko dodatkowo je pobudzi. Ważne jest natomiast odpowiednie natężenie światła. Według badań, takie do nauki powinno mieć 3-4,5 tysiące kelwinów. Zbyt słabe powoduje problemy ze wzrokiem, a zbyt wysokie – rozprasza i utrudnia zasypianie.
Trzeba też zapewnić dziecku dostępu do naturalnego światła – zwłaszcza w strefie nauki i zabawy. Światło dzienne pobudza serotoninę, czyli hormon szczęścia. Z kolei w czasie snu pokój powinien być porządnie zaciemniony. Czy to będą zasłony, rolety czy żaluzje – nie ma znaczenia, ważne, by był porządny „blackout”. I podpowiedź dla rodziców, którzy dopuszczają
elektronikę u maluchów: minimum dwie godziny przed snem dziecko nie powinno używać komputerów ani telefonów. Niebieskie światło jest bardzo szkodliwe.
Warto angażować dziecko do urządzania swojego pokoju?
Nie tylko warto, ale choćby trzeba. Dziecko powinno mieć wpływ na swoje miejsce, dodatki, kolory etc. To jest ważne, bo daje mu poczucie sprawczości. My sami jako projektanci często rozmawiamy z dziećmi klientów na ten temat. Nie dalej jak wczoraj mieliśmy rozmowę z pewnym niezwykle świadomym swoich emocjonalnych potrzeb 12-latkiem, który opowiadał, w jakim pokoju czułby się sobą. Patrząc na istniejący w naszym kraju system edukacji widzimy, iż jest on dyrektywny. Nauczyciel mówi dzieciom, jaki jest świat, a one mają tylko słuchać. W tej sytuacji pokój dziecięcy często okazuje się jedyną przestrzenią, w której mogą się one się wyrazić.
Małgorzata Bąkowska