"Mam dość utrzymywania innych dzieci. Temat poruszę na zebraniu klasowym"

mamadu.pl 2 miesięcy temu
Media społecznościowe zalewają zdjęcia śniadaniówek, a dokładniej tego, co skrywają w środku. Są kolorowe, wyglądają zdrowo i smakowicie. Jednak nie ukrywajmy, iż w większości pojemniczków, które rodzice przygotowują uczniom do szkoły, znajduje się kanapka, jabłko lub banan. "Moja córka jest niejadkiem, dlatego muszę się nieźle nagimnastykować z tą śniadaniówką. Dwoję się i troję, a potem słyszę od niej takie rzeczy" – pisze w liście rozżalona Iza.


Wrzesień to miesiąc pełen wyzwań. To czas na rozruch i przeorganizowanie wszystkiego po beztroskich wakacjach. Zebrania, zajęcia dodatkowe i śniadaniówki – to tematy numer jeden. Bo to, co naszykować dziecku do jedzenia do szkoły, spędza sen z powiek chyba niejednej mamie (może ojcom także).

Mój mały niejadek


Napisała do nas Iza, mama 7-letniej Oliwki. Po przeczytaniu listu wiedziałam, iż powinnyśmy go opublikować. Być może inne mamy spojrzą na pewne sprawy "świeżym" wzrokiem i zrozumieją, jakim to cudem ich niejadek nagle odzyskał apetyt.

"Oliwka gdyby mogła, żyłaby powietrzem. Ona jedzenia nie potrzebuje do szczęścia. Byłam z nią na różnych konsultacjach, robiłam badania, by sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Na szczęście to jej wybrzydzanie i grzebanie w jedzeniu nie jest spowodowane żadną chorobą, a jak ktoś powiedział: 'taki jej urok, wyrośnie z tego'. Słodycze ograniczyliśmy do absolutnego minimum, ale nie pomogło to zbyt wiele.

Oliwka najchętniej jadłaby pizzę i kopytka z masłem i cynamonem. Chyba nie muszę pisać, iż na sam ich widok dostaję dreszczy, no bo ile można? Teraz Oliwka poszła do pierwszej klasy. Dobrze, iż większość uczniów znała z zerówki, to jakoś obyło się bez marudzenia i problemów. No ale skończyły się śniadania, zupki i podwieczorki w placówce i nastał czas śniadaniówek. Na szkolne obiady, póki co jej nie zapisywałam, bo ta firma kateringowa nie ma zbyt dobrych opinii.

Ach, ta śniadaniówka


Wiedziałam, iż zwykłe kanapki nie przejdą. Przeszukałam książki kucharskie, przegrzebałam internet i znalazłam kilka fajnych przepisów. Oprócz gofrów, naleśników czy placuszków z jabłkami i cukrem pudrem przygotowuję jej do szkoły spring rollsy z warzywami lub owocami, muffinki serowe, takie małe tortille z szynką, serem i warzywami. Piekę też kruche ciasteczka owsiane i babeczki z owocami i odrobiną gorzkiej czekolady.

Nie ukrywam, iż to poranne wstawanie i przygotowywanie wszystkiego na świeżo, jest trochę męczące, ale chociaż widzę, iż Oliwka zjada do ostatniego okruszka. choćby nie wiecie, jaką ulgę czuję, gdy zaglądam do pustej śniadaniówki.

Niestety, wczoraj rano czar prysł. 'Mamo, włóż mi dziś więcej ciasteczek maślanych, bo ostatnio dzieci się o nie biły' – usłyszałam z samego rano. Jak się okazało, Oliwka w szkole nie je nic, a śniadaniówkę opróżniają koledzy i koleżanki. Szczerze, to wcale im się nie dziwię, bo sama nie chciałabym jeść w kółko tych bułek i kanapek, które podobno przynoszą. No ale bez przesady! Przecież ja żywić innych nie będę, nie jestem instytucją charytatywną.

Dobrze, iż jutro jest zebranie, to powiem innym rodzicom, co o tym myślę. Niech zwrócą tym swoim dzieciom uwagę, by nie obżerały mojej córki. A jak nie mają pomysłu na przekąski do śniadaniówki, to mogę się z nimi przepisami podzielić".

Idź do oryginalnego materiału