Myślą, iż to zaradność, dla mnie to brak cierpliwości. Sytuacja z przystanku dowodem

mamadu.pl 3 miesięcy temu
Współczesne dzieci chowane są niemalże od maleńkiego w trybie "on demand". Mają wybór, chcą czegoś bardzo konkretnego (ulubionej bluzki, bajki, zabawki, przekąski) i to dostają. Nigdy nie czekają, tyle iż cierpliwość to bardzo ważna cecha.


Pamiętam świetnie czasy, gdy każdego dnia emitowana była inna wieczorynka. By obejrzeć swój ulubiony serial, trzeba było pilnować dnia i godziny. Dla współczesnych dzieciaków to abstrakcja, one nie muszą czekać. Odpalają Netflix czy inną platformę i oglądają to, co chcą o dowolnej porze. Z jednej strony to wygoda i niezależność, z drugiej myślę sobie, iż wraz z tymi zmianami uciekła gdzieś cenna lekcja – lekcja cierpliwości.

Jako współcześni rodzice bardzo skupiamy się na zaspokajaniu dziecięcych potrzeb, dajemy wybór i pozwalamy decydować. Jesteśmy bardzo świadomi tego, iż nasze pociechy mogą mieć swoje zdanie i mają do tego pełne prawo. Ale zastanów się, czy jest w waszym życiu codziennym coś, co sprawia, iż twoje dziecko musi czekać? Niedawno byłam świadkiem sytuacji, która udowadnia, iż współczesne dzieciaki nie mają za grosz cierpliwości, bo i jak miały ją wytrenować.

Era czekania przeminęła


Jest lato, a moja dzielnica należy do tych gorzej skomunikowanych. Trzeba się liczyć z tym, iż dłużej trzeba poczekać na autobus. Nie boli mnie to jakoś bardzo, bo zwykle planuję takie sytuacje wcześniej. Dziś apki pokazują choćby opóźnienie, więc to naprawdę duży komfort.

Gdy miałam naście lat, musiałam do stolicy dojeżdżać pociągiem. Rozkład spisywało się z przystanku (przecież nie było apek), ale to na wiele się nie zdawało. W drodze do szkoły przesiadać musiałam się dwa razy. Bez względu na to czy mój transport był spóźniony, czy nie i tak musiałam czekać. Czekanie i cierpliwość, były wpisane w każdy mój dzień. Czasem wybierałam spacer. Większa awaria na torach, wypadek na drodze? Telefon do mamy, by się nie martwiła: "bo będę, kiedy będę, ale cały czas wracam".

Oni nie czekają


Myślę sobie, iż czekanie było absolutną normą ponad 20 lat temu, ale dla współczesnych nastolatków jest sytuacją nie do pomyślenia. Ostatnio siedziałam z córkami na przystanku, gdy podeszło dwóch 16-latków. Zapytali, czy ich autobus już był, bo według aplikacji powinien być teraz. Niestety spóźnili się. Zamiast jednak poczekać 20 minut na kolejny, wezwali Ubera.

Trochę szok, skoro mają aplikację, to pewnie nie był to pierwszy raz! Nie mogli poczekać? Pewnie mogli, tylko po co? A ja się zastanawiam, czy to przejaw braku cierpliwości, wygodnictwo, a może zbyt napięty harmonogram? A może wszytko na raz? W każdym razie wygląda na to, iż mocno zaciera się granica między najzwyklejszym czekaniem a marnowaniem czasu. Szkoda.

Idź do oryginalnego materiału