"Drażni mnie ta cała nagonka na małe dzieci na weselach. W sieci nie brakuje historii rozżalonych młodych żon, gdy to jeden z nieletnich gości zepsuł pierwszy taniec, zniszczył coś lub uszkodził tort. Opowieści te są tak pełne snobizmu, egoizmu i pozerstwa, iż aż robi mi się niedobrze.
Wesele ma dobrze wyglądać na zmontowanym filmie czy fotografiach za ładnych kilka tysięcy złotych. Ma się idealnie prezentować potem w mediach społecznościowych. Ma być perfekcyjnie, a dzieci to przecież potencjalna skaza i kłopot.
Dzieci mile widziane
Na moim weselu dzieci będą ważne i moim małym gościom poświęcam podczas przygotowań więcej uwagi niż pozostałym. Wymyślam gry i zabawy, by się nie nudziły. Żadne tam dmuchańce i animatorka z balonami, tak 'na odwal się', by rodzice mogli w spokoju się zabawić. Stanowiska z zabawami ruchowymi, zestawy kreatywne i plastyczne, podchody, choćby kawałki muzyczne, które zachęcą je do tańca.
Rozmawiam z rodzicami, by poduczyli maluchy Macareny czy Gangnam style. Pytam, co lubią tańczyć, choćby jeżeli to ma być Baby Shark, nie mam z tym problemu. Dopytuję, które dzieciaczki są chętne, by kroczyć z nami do urzędnika lub śpiewać.
To uroczy akcent, a nie kłopot
Moja rodzina i moi przyjaciele to także dzieci i nie wymażę ich gumką, zasługują na taką samą (jak nie większą) uwagę z jednego bardzo ważnego powodu. Kilkulatki to najbardziej szczerzy i najbardziej spontaniczni goście na tej imprezie. Wystarczy wykazać się nieco wysiłkiem, a będą wdzięczne.
Tymczasem rodzina będzie jeszcze przez lata gderać, iż rosół był za słony, a suknia panny młodej zbyt strojna… Jak dla mnie szkoda na to energii, by było perfekcyjnie dla ładnej fotki, czy opinii osób trzecich. Gdy będą się dzieciaki dobrze bawiły, to ja będę zadowolona.
Jakiś malec wejdzie podczas pierwszego tańca na parkiet? Jak dla mnie super, będę zaszczycona!".