"Ostanie dni to duże zmiany w pogodzie. Po nieznośnych upałach przyszło lekkie ochłodzenie, a także ulewne deszcze. To duża ulga dla wielu osób. Choć rzeczywiście jest choćby kilkanaście stopni chłodniej, a słońce jest za chmurami, to przecież przez cały czas mamy lato. Niestety wielu rodziców tego nie rozumie.
Przegrzane pokolenie
Od lat pracuję jako nauczycielka w przedszkolu, ale przewrażliwienie rodziców z roku na rok jest coraz większe. Mama, która siedzi za biurkiem w pracy lub w domu, wie, jaki strój dla jej dziecka będzie najlepszy. Nie widzi, w jaki sposób malec się bawi, nie wie, co komunikuje, ale wie jedno: na pewno jest mu zimno!
Rozumiem, iż rano jest chłodniej i ktoś nie sprawdził, jaka temperatura będzie później, ale bez przesady. Awaryjny zestaw cieplejszych ubrań na półce oczywiście zawsze jest ok, tylko iż ja już miałam w tym tygodniu kilka awantur, dlaczego dziecko biega po placu zabaw bez bluzy lub bez kurteczki.
Co ciekawe, ci dorośli sami mają na sobie krótki rękawek i krótkie spodenki, no może lekką bluzę. To, iż nie leje się żar z nieba, a słońce nie pali, to nie znaczy, iż trzeba od razu dziecko ubierać w jesienne ubrania. przez cały czas temperatury to ponad 20-25 stopni Celsjusza. Tymczasem połowa mojej grupy w dresach, kilkoro z kurtką lub softshelem, w ocieplanych kaloszach.
To tylko szkodzi
Szczerze mówiąc, mnie odechciewa się wychodzić na dwór, bo wiem, iż jak zapakuję przedszkolaki w to, co naszykowali rodzice, to one się zaraz przepocą. To nie tylko podnosi ryzyko rozchorowania się, czy kiepsko wpływa na odporność, to także psuje dzieciakom dobrą zabawę. Zgrzane i opatulone naprawdę nie mają siły, by biegać. Nie trenują także odczytywana sygnałów organizmu i podejmowania decyzji z tym związanych. To także olbrzymia oznaka braku zaufania do nas nauczycieli.
W taką pogodę dzieci potrzebują krótkich spodenek, krótkiego rękawka, sportowego obuwia i swobody. Awaryjnie, ale tylko awaryjnie lekkiego płaszczyka lub parasola oraz kaloszy".