Opiekunka o rodzicach: To nieogarnięte gapy. Widok naklejek w walizce mówi wszystko

mamadu.pl 3 tygodni temu
Współcześni rodzice są tak zabiegani, iż w pośpiechu czasem zapominają o najważniejszych rzeczach. A potem, gdy dziecko już dociera na zimowisko, okazuje się, iż czegoś brakuje, a opiekunki muszą ratować sytuację herbatą i dobrym słowem. I tak zamiast beztroskiej zabawy, pojawiają się łzy i niepotrzebne kłopoty.


Wysłali syna na zimowisko i zapomnieli o...

Kiedy moja przyjaciółka Agnieszka odbierała swoją 12-letnią córkę Magdę z zimowiska, usłyszała od niej historię, która była jednocześnie smutna i irytująca. Chodziło o jej kolegę z klasy, Patryka, którego rodzice również wysłali na ten wyjazd. Niby wszystko było ok – walizka wypchana po brzegi, chłopiec gotowy na przygodę, a jednak już

pierwszego dnia stało się jasne, iż czegoś bardzo ważnego zabrakło...

Patryk pojechał na to zimowisko w cienkich dżinsach, a w walizce, zamiast ciepłych spodni, miał tylko drugie, dżinsowe na zmianę i kilka ortalionowych, które może i były dobre na deszcz, ale na pewno nie na mroźne dni w górach. Kiedy więc reszta dzieci cieszyła się śniegiem, on stał z boku, marznąc i próbując nie dać po sobie poznać, iż jest mu źle.

Ale długo tak nie wytrzymał. Wieczorem, kiedy wszyscy usiedli w świetlicy, Patryk się rozpłakał. Na początku panie myślały, iż po prostu tęskni za domem, ale gwałtownie okazało się, iż powód jego płaczu jest zupełnie inny.

Opiekunki zajrzały do jego walizki i wprost zdębiały. Było tam wszystko, tylko nie


ciepłe ubrania. W środku znajdowały się zbędne gadżety, które na zimowisku raczej by się nikomu nie przydały. Zabawki? Były. Ulubione przekąski? Oczywiście. Kosmetyczka wypełniona różnymi żelami pod prysznic i kremami, których prawdopodobnie i tak nie

używał? Jak najbardziej.

Były tam też – uwaga – świecące opaski na rękę, dziesiątki naklejek, które chłopak na pewno kolekcjonował i kilka piłeczek do ugniatania. Rodzice zapakowali wszystko, ale zupełnie zapomnieli, iż przydałyby się też rzeczy, które uchronią go przed zimnem!

Opiekunki pocieszały go herbatą...

Opiekunki próbowały Patrykowi jakoś pomóc, ale przecież nie mogły wyczarować ciepłych spodni z powietrza. Ktoś mu pożyczył dodatkową parę skarpetek, inny dorzucił polar, ale to i tak nie rozwiązywało problemu. A najgorsze było to, iż to wszystko można było przewidzieć i tego uniknąć, gdyby jego rodzice spakowali go z odrobiną rozsądku, a

nie tylko na zasadzie "żeby było dużo i na każdą okazję".

Rozumiem, iż rodzice są zabiegani. W dzisiejszych czasach każdy ma na głowie milion spraw – praca, dom, zakupy, rachunki i inne obowiązki. Pewnie Patrykowi spakowali wszystko w ostatniej chwili, chcąc mieć to jak najszybciej z głowy. Może choćby wydawało im się, iż są świetnie przygotowani – walizka była ciężka, ubrania były, więc co mogło pójść nie tak? Tyle iż zamiast zastanowić się, co naprawdę będzie mu potrzebne na zimowy wyjazd, po prostu wrzucili do bagażu to, co było pod ręką. Efekt?

Chłopiec miał w walizce wszystko… tylko nie to, co najważniejsze.

To nie jest złośliwa krytyka rodziców, bo wiem, iż każdy z nas może popełnić błąd. Sama


nieraz w pośpiechu pakowałam coś nie tak albo zapominałam o czymś istotnym. Ale kiedy wysyła się dziecko na wyjazd, zwłaszcza w zimie, warto na chwilę się zatrzymać i pomyśleć, czego ono naprawdę będzie potrzebować. Nie chodzi o to, żeby walizka pękała

w szwach od przypadkowych rzeczy, tylko żeby były w niej te adekwatne.

To powinno być lekcją dla wszystkich zapracowanych rodziców – nie wystarczy po prostu


"spakować dziecko". Trzeba to zrobić z głową. W przeciwnym razie zimowisko, które miało być przygodą, może skończyć się totalną klapą.

(Imiona bohaterów zostały zmienione).

Idź do oryginalnego materiału