Z jednej strony współczesne pokolenie dzieci jest odważne i przebojowe. Nie stoi cicho w kącie, a walczy o swoje. Potrafi wyrazić swoje zdanie i fajnie, iż zna swoją wartość. Jednak z drugiej jest leniwe, uparte i oczarowane współczesnymi technologiami. Niektórzy za nowy telefon, tablet czy grę daliby się pokroić.
Taka szara rzeczywistość
Do szkoły chodzą z ponurą miną, ciągną za sobą plecaki, szurają butami. Są niewyspani, głodni i gdyby mogli, zostaliby w domu. Ze szkoły wracają z nie lepszym nastawieniem. Są zmęczeni, zdenerwowani i co gorsza, dostali jakieś zadanie do domu. Przecież to niesprawiedliwe, przecież oni muszą odpocząć.
– Nie jestem niezniszczalny. Po co mam się uczyć w domu, skoro musiałem się też uczyć w szkole? – usłyszałam dziś w szkolnej szatni.
Do nauki nie są pierwsi, nie garną się do niej tak, jak do nowej bajki/serialu czy gry komputerowej. Kiedy czegoś od nich wymagamy, o coś poprosimy, mają ponurą i nadętą minę. Po obiedzie rzucają się na kanapę, biorą pilot do ręki i przeskakują z programu na program. Te naukowe czy o zwierzętach ich nie interesują. Wzrok zawieszają tylko na bezwartościowych i głupich (przepraszam) treściach.
Oglądają, a czytać nie umieją
W moim odczuciu niektóre programy nie powinny ujrzeć światła dziennego. Są tak bezwartościowe, nieproduktywne i rozleniwiające, iż na samą myśl o nich dostaję dreszczy. Zastanawiam się, z jakim zamysłem zostały wyprodukowane? By otumanić, ogłupić, zmanipulować? By celowo wyrządzić krzywdę współczesnemu pokoleniu dzieci?
Leżą i patrzą w ten telewizor, jakby byli zaczarowani. Nie drgną, nie mrugną okiem. Przyglądają się niemalże na jednym wdechu.
– Mój syn choćby nie czuł, iż się obiad przypala. Tak był zapatrzony w jakąś głupią bajkę. Ogląda te różne kanały, a czytać dobrze nie umie. Proszę, by poczytał czytankę, poćwiczył działania, ale on wszystko odkłada na później. Mnie nie słucha, dopiero jak tata wróci z pracy, to bierze się do roboty. Przykre, ale ja dla niego autorytetem nie jestem – mówi mi sąsiadka.
Jak będzie wyglądał świat?
Coraz częściej odnoszę wrażenie (i piszę to z ogromnym bólem serca), iż współczesne dzieci mają wiele braków, na różnych płaszczyznach. Do nauki nie podchodzą z taką powagą i zaangażowaniem jak my (te 20-30 lat temu), nie mają w sobie tyle empatii i zrozumienia, a pokłady cierpliwości, jakby im się skończyły.
Patrzą na siebie, dbają o swoje dobro i wszystko chcą mieć na już. Jak będzie wyglądał świat za te kilkanaście lat, kiedy to współczesne pokolenie dzieci dojrzeje? Kiedy ci drugoklasiści, którzy pół dnia spędzają przed telewizorem i dukają, zamiast czytać, dorosną?
Jaki zawód będą wykonywać, na kogo wyrosną? Jakie będą mieć podejście i nastawienie do świata? Pytań w mojej głowie rodzi się mnóstwo, a na każde z nich odpowiadam sobie z coraz to większym przerażeniem. To ostatni moment, ostatni dzwonek, by obudzić ich z mrocznego snu i pokazać kierunek, w którym warto podążać. Potem może być już za późno.