Radość z przedszkola
"Moi dwaj synowie są przedszkolakami: straszy ma 6 lat, a młodszy trafił własnie do grupy 3-latków. To było spełnienie jego marzeń, bo wiele razy płakał, iż chce zostać w przedszkolu, kiedy wspólnie zaprowadzaliśmy tam jego starszego brata. W końcu doczekał się tego momentu" – zaczyna wiadomość nasza czytelniczka.
"Jest to dla niego o tyle ważne, iż jego brat jeszcze też chodzi do przedszkola, więc zostają codziennie rano razem w placówce, kiedy ja idę do pracy. To była dla mnie duża ulga, iż młodszy chciał tak bardzo być w przedszkolu z bratem, bo dzięki temu dużo mniej stresowałam się adaptacją. Miałam poczucie, iż 3-latek doskonale sobie da radę, bo zna już to środowisko, słyszał od starszego brata co i jak się w przedszkolu odbywa".
"Odbieram go po 16:00"
Mama dwóch chłopców opowiada o przebiegu adaptacji syna: "Okazało się, iż moje przypuszczenia sprawdziły się: od ponad tygodnia Franio bardzo chętnie chodzi ze starszym bratem do przedszkola. W drodze do placówki opowiadają sobie, co będą danego dnia robić, z kim się bawić i na jakie sprzęty pójdą na placu zabaw podczas spaceru. Odczułam ulgę, iż póki co jest tak pozytywnie nastawiony.
Co innego jednak sprawiło, iż poczułam ukłucie w sercu, a mianowicie zwyczaje wśród rodziców z grupy 3-latków. Wiem, iż nie wszystkie maluchy tak świetnie radzą sobie z przedszkolem i rozumiem prośbę nauczycielek, by na początku odbierać dzieci trochę wcześniej. Wg mnie na adaptację dzieciom potrzeba wielu tygodni, ale nie uważam, iż powinnam rzucić pracę z powodu wcześniejszego odbierania dziecka.
Jasne, na początku miesiąca wzięłam 2 dni urlopu, by móc Frania odebrać koło 12:00. Chciałam, żeby pierwszego dnia nie był rzucony na głęboką wodę mimo swojego entuzjazmu. Nie mogę niestety pozwolić sobie na to, żeby odbierać go cały miesiąc (albo i dłużej) w okolicach południa. Oboje z mężem pracujemy na etatach i kończymy pracę koło 15:00-16:00. Nie mamy do pomocy niani, babci czy cioci na emeryturze, więc dzieci z przedszkola odbieramy zawsze w okolicach 16:00".
Był w sali sam
Mama chłopców opowiada, jaki widok ostatnio zastała w przedszkolu: "Ostatnio serce aż mnie bolało, kiedy poszłam po Frania do sali o 15:20, a on był tam samiuteńki. To znaczy była z nim nauczycielka, razem rysowali i układali puzzle przy stoliku, ale poczułam się jak najgorsza matka świata, iż odbieram go tak późno. Co prawda on nie wyglądał na smutnego, a nauczycielka też nie robiła mi wyrzutów.
Przyznała jednak, iż już od ponad 2 godzin siedzą z synkiem we dwoje, co dla mnie jest jakąś paranoją. Czy inni rodzice nigdzie nie pracują? Każdy ma do pomocy rodzinę, która odbierze maluchy z przedszkola? Poczułam, iż to bardzo niesprawiedliwe, iż moje dziecko musi samotnie spędzać popołudnie w placówce. Dziękuję Bogu, iż jest na tyle dzielne i otwarte, iż chętnie ten czas spędza z nauczycielką sam na sam" – kończy wiadomość mama przedszkolaków.