Słowa matki w sklepie zaszokowały mnie. Takie metody są do niczego!

mamadu.pl 2 tygodni temu
Dzieci podczas zakupów w markecie nie zawsze chcą współpracować. "Nie oznacza to jednak, iż należy je karać sposobami rodem z lat 80." – twierdzi nasza czytelniczka Julia. Kobieta podzieliła się historią, której była świadkiem podczas wizyty w sklepie.


Zakupy sposobem na relaks


"Ostatnio byłam na cotygodniowych zakupach spożywczych, które staram się zawsze robić w samotności. Zostawiam dzieci z tatą w domu i jadę do marketu, bo to pewnego rodzaju relaks dla mnie. Dzięki temu, iż udaje mi się być wtedy samej, mogę spokojnie realizować listę zakupów, bez nerwów, iż dzieci biegają po sklepie i wrzucają do koszyka przeróżne niepotrzebne produkty" – zaczyna swoją wiadomość Julia, mama dwójki.

"Podczas ostatniego wspomnianego wyjścia byłam świadkiem pewnej sytuacji. Zwróciłam na nią uwagę, bo była to wymiana zdań między dzieckiem a matką. Sama też jestem mamą, więc niektóre takie sytuacje wzbudzają moje zaciekawienie mimo woli. Kobieta stała z ok. 6-letnią dziewczynką w alejce przy warzywach i nachylała się nad nią, mówiąc coś przyspieszonym głosem.

Kiedy przechodziłam obok nich, zrozumiałam, iż mama tłumaczy dziecku, iż nie może się zachowywać w jakiś sposób w sklepie. Pomyślałam, iż mała pewnie uciekała, chowała się albo zdenerwowała mamę w jakiś inny podobny sposób. Umiem sobie to wyobrazić, bo takie sceny z moimi dziećmi to norma, gdy idziemy razem na zakupy. Popatrzyłam więc na nią ze zrozumieniem, bo doskonale wiedziałam, iż tak jak i u mnie, jej cierpliwość jest już pewnie na włosku".

Tak mówiono 30 lat temu do dzieci


Kobieta opowiada, iż jedno z wypowiedzianych zdań zwróciło jej uwagę: "Kiedy już je minęłam i zamierzałam skręcić za róg, usłyszałam jednak coś, co mnie trochę zasmuciło. Na koniec swojego wywodu kobieta powiedziała jedno zdanie. Brzmiało to mniej więcej: 'Dopóki nie zrozumiesz, iż nie wolno się tak zachowywać, to się do mnie nie odzywaj'. Najgorsze, iż chyba choćby nie widziała w tych słowach nic złego.

Uważała je za podsumowanie swoich tłumaczeń, które mają utrzymać jej dziecko w spokoju. Prawda jest jednak taka, iż podobne zdania słyszeliśmy jako dzieci lat 80. i 90. od własnych rodziców zbyt często. Ona pewnie też, dlatego teraz podobnie zwraca się do córki".

To nieodpowiednia kara


"Tez bywałam karana ciszą ze strony mamy czy taty. Do dziś wspominam to jako najgorszy rodzaj zachowania z ich strony. Nie wiem, czego to mnie miało nauczyć, a za to spowodowało poczucie, iż swoim zachowaniem muszę zasłużyć na szacunek, uwagę i miłość najbliższych. Do dziś staram się z tym walczyć i za nic w świecie nie powiedziałabym tak do własnego dziecka, bo wiem, ile to szkody zrobiło mnie.

Teraz kiedy o tym myślę, to żałuję, iż nie zwróciłam tej pani uwagi. Mogłam jakoś dyskretnie powiedzieć jej, iż ją świetnie rozumiem, ale jej słowa nie są odpowiednie. Dlatego chciałabym zaapelować do wszystkich rodziców: nie przekładajcie sposobu wychowania, w jakim sami wyrastaliście, na swoje dzieci. Nie wszystko sprzed 30-40 lat jest dobre i warte powielania. A karanie kilkulatka ciszą na pewno nie należy do dobrych sposobów wychowawczych" – podkreśla na koniec nasza czytelniczka Julia.

Idź do oryginalnego materiału