Wózek dla 3-latka? Przesada!
"Ostatnio spotkałam się ze znajomą, która pełna pogardy opowiadała mi, iż widziała na mieście mamę, która wracała z przedszkola z dzieckiem. Nie byłoby w tym obrazku nic bulwersującego, gdyby nie fakt, iż 3-letni chłopiec wracał z placówki w spacerówce. Znajoma utyskiwała na to, iż wychowujemy niesamodzielne dzieci, które będą miały problem choćby z przemieszczaniem się pieszo" – zaczyna swój list Ania.
"Koleżanka zarzucała rodzicom lenistwo i niańczenie dużych dzieci, a ja tylko słuchałam, niczego nie komentując. Nie bardzo wiedziałam, jak na to zareagować, bo prawda jest taka, iż pierwszy rok przedszkola też woziłam moje dziecko w wózku do przedszkola. Syn miał niecałe 3 lata, kiedy we wrześniu poszedł do placówki i nie był przyzwyczajony do chodzenia pieszo dłuższych dystansów".
Zapewnił spokojną drogę
Mama 3-letniego chłopca opowiada, dlaczego zdecydowała się wozić dziecko w wózku: "Nie mam auta, w moim mieście nie ma też komunikacji miejskiej, więc zwykle dystans 1 kilometra, jaki mamy do przedszkola, robimy codziennie rano i po południu piechotą. Wyobrażacie sobie, iż codziennie zwlekam syna o 6:00, żeby wyjść wcześniej do przedszkola? Ja zaczynam pracę 8:30, a i tak ledwo do niej zdążam, kiedy wychodzimy z domu 7:40.
Teraz syn jest już w 5-latkach, więc razem maszerujemy dzielnie, ale kiedy był maluchem, wózek był moim wybawieniem. Rano wkładałam go do spacerówki, dawałam książeczkę albo rozmawialiśmy o tym, co mijamy w drodze do placówki.
Wtedy on się rozbudzał, a nie musiałam prowadzić z nim negocjacji, żebyśmy gwałtownie doszli do przedszkola. Później po południu był często zmęczony po całym dniu w placówce, więc dzięki wózkowi oszczędzałam sobie i jemu awantur związanych z bolącymi nóżkami. Mogłam też pod wózek wrzucić zrobione po drodze zakupy spożywcze".
Zajmijcie się swoimi dziećmi
"Ludzie, jeżeli wam przeszkadzają duże dzieci w wózkach, to nie woźcie swoich. Ale odczepcie się od innych, którzy się na to decydują. Miałam z synem dużą odległość do przedszkola, dlatego wózek pomagał nam w codzienności. Dziś on jest już starszy i jakoś bez problemu z tego zrezygnowaliśmy i nikt mi nie wypomina, iż syn nie jest samodzielny. Wszystko jest kwestią sytuacji, w jakiej są rodzice.
Teraz czasami w przedszkolu widzę mamę, która przychodzi też pieszo z wózkiem. Przyprowadza 3-letnie bliźniaki, zakładam, iż może tak jak ja nie ma samochodu. W takiej sytuacji nie wyobrażam sobie chodzenia pieszo z dwójką zaspanych, płaczących maluchów. Jak ktoś ma inne zdanie, to może warto spróbować postawić się w sytuacji tego rodzica..." – kończy list wzburzona czytelniczka.