"Wróciłam z all inclusive w Turcji. Gdy otworzyłam walizkę, myślałam, iż to prima aprilis"

mamadu.pl 1 miesiąc temu
Zdjęcie: Z każdych wakacji przywożę sobie jakąś pamiątkę. fot. Michal Wozniak/East News


Płacimy po kilka tysięcy złotych, by wyjechać i oderwać się od codzienności. Polacy, którzy decydują się na wakacje all inclusive, najczęściej wybierają Turcję, Egipt, Grecję i Bułgarię. To właśnie tam za w miarę rozsądne pieniądze mamy zapewnione wszystko, na czym nam zależy. "Wyjazd był wspaniały, ale to, co wydarzyło się po powrocie, to totalna porażka" – wyznaje Gosia.


Piszę to z bólem serca, ale wakacje powoli dobiegają końca. I choć wciąż mamy kalendarzowe lato, to w powietrzu czuć jesienną aurę. Do rozpoczęcia roku szkolnego pozostały jeszcze trzy tygodnie, dlatego warto wykorzystać ten czas na maksa. Z takiego też założenia wyszła Gosia, która z dnia na dzień podjęła decyzję o wyjeździe, którego w tym roku nie planowała.

Totalny spontan


"W tym roku tyle się działo, miałam tyle spraw na głowie, iż odpuściłam wakacyjny wyjazd. Dzieciaki pojechały na trochę do dziadków, potem córka na kolonie i tak sobie żyliśmy z dnia na dzień.

Koleżanki z pracy wracały z urlopów i opowiadały o swoich wakacyjnych przygodach. I jakoś tak mi się przykro na sercu zrobiło, iż ja w tym roku nie poleżę sobie pod palmami. 'Tak być nie będzie' – pomyślałam i zaczęłam działać. Szef bez mrugnięcia oka zgodził się dać mi dwutygodniowy urlop, mąż też z wolnym nie miał problemu. Wróciłam do domu i znalazłam ciekawą i bardzo korzystną cenowo ofertę all inclusive w Turcji. 48 godzin później leżałam na leżaku i zajadałam się tamtejszymi smakołykami.

Pamiątki


Tak jakoś mam, iż z każdego miejsca, w którym jestem, przywożę sobie pamiątkę. Z gór, znad Bałtyku, z wakacji all inclusive czy choćby weekendowych wyjazdów. Wystarczy drobnostka, choćby magnes na lodówkę. To ma być coś, co będzie przywoływało miłe wspomnienia.

Będąc w Turcji, wybrałam się na ten słynny bazar, na którym to podobno można kupić wszystko, o czym się zamarzy. Zdecydowałam się na porcelanowe kubki, kremowy szal i taką piękną, haftowaną, białą bluzkę. Kątem oka zobaczyłam gęsty sok z granatów, który w ubiegłym roku przywiozłam sobie z Grecji. No nie mogłam się powstrzymać, przecież on tak podkręca smak moich sałatek.

No i klops


Zanim się nie obejrzałam, minęło 11 dni wakacji. Spakowaliśmy się, a kilka godzin później siedzieliśmy już w samolocie, który leciał do Polski. Cały lot przespałam, dlatego po powrocie do domu od razu mogłam zabrać się za powakacyjne porządki. I żeby nie było tak pięknie i kolorowo, to w momencie, w którym otworzyłam walizkę, przeżyłam szok.

W pierwszej chwili pomyślałam, iż to jakiś żart, prima aprilis, a w drugiej zalałam się łzami. Ten nieszczęsny sok z granatów, który kupiłam na tureckim bazarze, wylał się na wszystkie moje ubrania. Na sukienki, T-shirty, na nową piękną bluzkę i kremowy szal.

Byłam na siebie wściekła! Dlaczego nie zawinęłam go w osobną torebkę, nie wsadziłam do walizki z butami i kosmetykami, tylko do tej, w której były moje najpiękniejsze ubrania. Wstawiłam już drugie pranie, ciuchy moczyłam w wodzie z octem, zabrudzone miejsca skrapiałam sokiem z cytryny. I choć plamy nie biją już po oczach, bo nieco wyblakły, to wciąż szpecą moje kreacje.

A wiecie, co w tym wszystkim jest najgorsze? Mój mąż, który podsumował to jednym zdaniem: 'Może wreszcie cię to czegoś nauczy i przestaniesz bezmyślnie wydawać pieniądze'. No szczyt chamstwa".

Idź do oryginalnego materiału